KoleĹźkot / Flow
Ze wszystkich kocich dziwactw, ktĂłre zacierajÄ
granicÄ miÄdzy logikÄ
a metafizykÄ
, najbardziej lubiÄ tzw. wezwanie do nieistnienia (termin autorski, zjawisko potwierdzone empirycznie). To moment, w ktĂłrym wylegujÄ
cy siÄ kot przewierca ciÄ Ĺlepiami, sugerujÄ
c, Ĺźe jesteĹ sĹoĹcem w jego galaktyce. Kiedy jednak schodzisz z jego linii wzroku, nie wodzi za tobÄ
oczami, wgapia siÄ jedynie w pozbawionÄ
Ze wszystkich kocich dziwactw, ktĂłre zacierajÄ
granicÄ miÄdzy logikÄ
a metafizykÄ
, najbardziej lubiÄ tzw. wezwanie do nieistnienia (termin autorski, zjawisko potwierdzone empirycznie). To moment, w ktĂłrym wylegujÄ
cy siÄ kot przewierca ciÄ Ĺlepiami, sugerujÄ
c, Ĺźe jesteĹ sĹoĹcem w jego galaktyce. Kiedy jednak schodzisz z jego linii wzroku, nie wodzi za tobÄ
oczami, wgapia siÄ jedynie w pozbawionÄ
ciebie przestrzeĹ. Tak naprawdÄ nigdy nie chodziĹo mu o ciebie, MichaĹ. ZaintrygowaĹa go mucha na Ĺcianie, Ĺmieszny wzĂłr z draperii, albo wielkie tĹuste nic. To egzystencjalny cios poniĹźej pasa i zarazem odpowiedĹş na pytanie, dlaczego kino ma z kotami problem. Z jednej strony trudno obsadziÄ je w filmach o poĹwiÄceniu, honorze czy nawet przywiÄ
zaniu ("jakieĹź to ludzkie" â rzekĹby kot). Z drugiej â ich zachowaniem rzÄ
dzÄ
impulsy i spiÄcia synaps, ktĂłrych kamera nie zrozumie, a czÄsto nawet nie wychwyci. NiektĂłrzy prĂłbowali. W animacji studia Pixar "W gĹowie siÄ nie mieĹci" scenarzyĹci zajrzeli do kociej gĹowy, by odkryÄ totalny chaos w centrum dowodzenia. W grze wideo "Stray" â opowieĹci o samotnym futrzaku w cyberpunkowym Ĺwiecie przyszĹoĹci â przepisali "chadzanie wĹasnymi ĹcieĹźkami" na seriÄ zabawnych mechanik rozgrywki (dedykowane miauczeniu oraz strÄ
caniu rzeczy z pĂłĹek przyciski to szczyt interaktywnego artyzmu, if you ask me). TwĂłrcy nagrodzonej ZĹotym Globem Ĺotewskiej animacji "Flow" szukajÄ
ekwiwalentu dla kociego jestestwa w najprostszej definicji kina; to jest w sztuce, ktĂłra karmi siÄ obrazem i ruchem, a nie sĹowem czy miaukiem. Kiciusia, metaforycznie i dosĹownie, rzucajÄ
na gĹÄbokÄ
wodÄ. Bo kot, choÄ nie lubi pĹywaÄ, jest trochÄ jak woda â ma wysokie ciepĹo wĹaĹciwe i potrafi szczelnie wypeĹniÄ kaĹźdÄ
przestrzeĹ. Animowany kotek biega, pĹywa, skacze, no i oczywiĹcie miauczy. Czasem jest to woĹanie o pomoc. Kiedy indziej â oznaka ekscytacji, choÄ wiadomo, jak to z tÄ
kociÄ
ekscytacjÄ
jest, moĹźna jÄ
pomyliÄ z zapalczywym gniewem. Ĺwiat, ktĂłry go otacza, to cmentarzysko ludzkiej cywilizacji. Jego rezydentami pozostaĹy wyĹÄ
cznie zwierzaki, we wĹadanie ponownie objÄĹa go dzika przyroda. Nie wiadomo, co, kiedy i z jakiego powodu siÄ staĹo. Wiadomo natomiast, Ĺźe w zgodzie z biblijnÄ
logikÄ
kolejna wielka fala zmusi lokalnÄ
faunÄ do migracji. Zasady gatunku kina przygodowego rymujÄ
siÄ z naturÄ
Ĺwiata po zagĹadzie: aby przetrwaÄ, trzeba pozostaÄ w ruchu. Nasycone zielenie w gÄstych lasach, pastelowe brÄ
zy i şóĹcie w opuszczonych miastach, sĹoneczne refleksy rozcinajÄ
ce lazurowÄ
wodÄ⌠ChoÄ przyjemna i doĹÄ oczywista w swoim "malarskim" stylu faktura obrazu narzuca skojarzenia z opowieĹciÄ
o "nowym poczÄ
tku", caĹoĹÄ utrzymana jest raczej w elegijnym tonie â w koĹcu po ludziach musi przyjĹÄ pora na zwierzÄta. Ĺotewski reĹźyser Gints Zilbalodis rĂłwnowaĹźy minorowe nastroje krzepiÄ
cÄ
historiÄ
zwierzÄcej solidarnoĹci i doĹÄ powiedzieÄ, Ĺźe jest to konwencja wymagajÄ
ca sporej narracyjnej finezji. "Flow" nie jest kinem z subtelnie zawoalowanym, proekologicznym przesĹaniem. To pracujÄ
ca na szĂłstym biegu machina gróźb i ostrzeĹźeĹ. DziaĹa bez zarzutu przez caĹe osiemdziesiÄ
t minut, choÄ najefektywniejsza jest w momentach cichej komunii wraĹźliwoĹci miÄdzy bohaterami a widzem. To jest wtedy, gdy z pokĹadu chybotliwej ĹĂłdki wspĂłlnie podziwiamy majestat umierajÄ
cego Ĺwiata. Film Zilbalodisa wyglÄ
da trochÄ jak gra wideo. W tym sensie, Ĺźe faĹszywy "operator" uwielbia podglÄ
daÄ akcjÄ zza plecĂłw (sorry, zza grzbietu) bohatera albo zamraĹźaÄ go w kadrach sugerujÄ
cych potencjalny wybĂłr ĹcieĹźki. Inspiracje elektronicznÄ
rozrywkÄ
siÄgajÄ
jednak gĹÄbiej â aĹź do tzw. kontekstowego opowiadania poprzez wirtualnÄ
scenografiÄ. Pomniki zniszczonej cywilizacji odsĹaniajÄ
jakÄ
Ĺ prawdÄ o przeszĹoĹci, lecz na autotematycznym poziomie mĂłwiÄ
znacznie wiÄcej o procesie poznawania tegoĹź Ĺwiata. Czyni to z "Flow" nie tylko jednÄ
z najciekawszych adaptacji poetyki gier wideo na jÄzyk filmu, ale teĹź kino wielokrotnego uĹźytku. To zabawa w "kto tu mieszkaĹ?", zaproszenie do roboty archeologicznej i zarazem fascynujÄ
ca gra napiÄÄ pomiÄdzy przeszĹoĹciÄ
i teraĹşniejszoĹciÄ
.    Gdyby Orwell i Disney mieli dziecko⌠Okej, juĹź wiem, co o tej recenzji powiedziaĹby (sorry â pomiauczaĹby) kot â Ĺźebym przestaĹ siÄ wygĹupiaÄ, bo najprostsze emocje nie potrzebujÄ
pomocy jÄzyka. Nie bÄdÄ zatem przekonywaĹ, jak stymulujÄ
cy wyobraĹşniÄ i emocjonalnie inspirujÄ
cy â zwĹaszcza dla najmĹodszych â moĹźe byÄ ten rodzaj kina. Powiem jedynie tyle, Ĺźe "Flow" jest trochÄ jak ten czarny kotek. Pojawia siÄ znikÄ
d, zwiastuje nieszczÄĹcie i wzbudza czuĹoĹÄ. I nawet jeĹli nasze serce ma ksztaĹt stoĹźka, pieska albo zaciĹniÄtej piÄĹci, znajdzie sposĂłb, by siÄ w nim umoĹciÄ.Â