Let Me Entertain You / Better Man: Niesamowity Robbie Williams
SĹawa zmienia perspektywÄ. Wbrew autopromocji Robbiego Williamsa â sam przedstawia siÄ jako "globalna supergwiazda" â nie stoi on juĹź w pierwszym rzÄdzie wspĂłĹczesnych wokalistĂłw. RozpoznawalnoĹÄ pĹowieje, zwĹaszcza jeĹli za karierÄ
gwiazdy staĹy kontrowersje. Na Wyspach Brytyjskich piosenkarz zaczynaĹ jako maskotka w rÄkach publiki; czarna owca miÄdzy tymi utalentowanymi albo przykĹadnymi
SĹawa zmienia perspektywÄ. Wbrew autopromocji Robbiego Williamsa â sam przedstawia siÄ jako "globalna supergwiazda" â nie stoi on juĹź w pierwszym rzÄdzie wspĂłĹczesnych wokalistĂłw. RozpoznawalnoĹÄ pĹowieje, zwĹaszcza jeĹli za karierÄ
gwiazdy staĹy kontrowersje. Na Wyspach Brytyjskich piosenkarz zaczynaĹ jako maskotka w rÄkach publiki; czarna owca miÄdzy tymi utalentowanymi albo przykĹadnymi figurami showbiznesu. Jego muzyczne dokonania przeplataĹy siÄ z pasmem skandali, a drogÄ do sĹawy wytyczaĹy kolejne afery. Z okazji zeszĹorocznego 25-lecia solowej pracy twĂłrczej podsumowaĹ swoje dotychczasowe osiÄ
gniÄcia w serialu dokumentalnym platformy Netflix. Przed kamerami nie szczÄdziĹ niewygodnych faktĂłw. OpowiadaĹ o czasach, gdy uzaleĹźnienie przejÄĹo kontrolÄ nad jego marzeniami. Kolejnym elementem tego jubileuszu zostaĹ film fabularny, niecodzienna biografia skrojona ze szczÄ
tkĂłw wspomnieĹ i powidoku po medialnym szumie. "Better Man" pokazuje, jak z trudnych doĹwiadczeĹ powoli wyĹania siÄ artysta: od maĹego chĹopca przez obiekt westchnieĹ nastolatek do zniszczonego przez alkohol i narkotyki ulubieĹca tabloidĂłw. Ta historia wzlotĂłw i upadkĂłw prowadzi jednak do filmowego happy endu. Williams uciekĹ Ĺmierci spod topora i jako narrator moĹźe komentowaÄ poczynania mĹodszego siebie. Od poczÄ
tku do koĹca pozostaje zagubionym dzieckiem, ktĂłre dziÄki szczÄĹciu i charakterowi showmana siÄgnÄĹo firmamentu. Nie kaĹźdy przeĹźyĹ przecieĹź imprezÄ z bÄdÄ
cymi u szczytu popularnoĹci braÄmi Gallagher ani nie wystÄpowaĹ przed setkami tysiÄcy ludzi na najwiÄkszym festiwalu w historii kraju. Zamiast serwowaÄ bon mot o zbyt szybkim dorastaniu, reĹźyser Michael Gracey ĹÄ
czy upadek z sukcesem, przybiera perspektywÄ marzyciela z parciem na popularnoĹÄ. Dwie strony tego samego medalu widaÄ wyraĹşnie w klasycznych fabularyzowanych biografiach odbijanych z jednej kalki. Jednak "Better Mana" niesie przede wszystkim muzyka. Jest kinem ĹźyjÄ
cym dla upojnej chwili, gdy fabuĹa zostaje w tyle, a show i jego gwiazda zajmujÄ
pierwszy plan. TwarzÄ
projektu nie zostaĹ sam gwiazdor, ani nawet jakiĹ popularny aktor, ktĂłry przyciÄ
gnÄ
Ĺby przed ekrany swoich fanĂłw. W roli gĹĂłwnej obsadzono czĹekoksztaĹtny awatar. Szympansa o ludzkiej posturze i mimice wykreowaĹy efekty specjalne. Aby oddaÄ emocje kuzyna z wyĹźszego szczebla drabiny ewolucyjnej, postaÄ nie potrzebuje fotorealizmu rodem z nowych wersji bajek Disneya. DziÄki udanej animacji maĹpa dziaĹa przede wszystkim jako koncepcja; poczÄ
tek dialogu miÄdzy publicznymi i prywatnymi wcieleniami Williamsa. Jedno spojrzenie na plakat â i kreacja intryguje. PomiÄdzy wspĂłĹczuciem dla zwierzÄcia i prĂłbÄ
zrozumienia czĹowieka budowane tu sÄ
coraz rozleglejsze alegorie. Zaczynamy od porĂłwnania gwiazdy pop do maĹpy w cyrku, ktĂłre zainspirowaĹo caĹy film. KoĹczymy w oparach czystego absurdu i komedii â elementĂłw przebojowego widowiska. Gracey, twĂłrca dokumentu "P!nk: Tyle juĹź wiem" i musicalu "KrĂłl rozrywki" z Hugh Jackmanem i ZendayÄ
, zna przepis na okieĹznanie chaosu sceny i wielkich nazwisk. W "Better Man" dowodzi, Ĺźe umie nadaÄ ksztaĹt ekstrawaganckiemu Ĺźyciorysowi Williamsa. Nie ucieka przy tym w kronikarskÄ
skrupulatnoĹÄ. Musicalowe numery z udziaĹem nawet 300 tancerzy speĹniajÄ
obietnicÄ tytuĹu â pokazujÄ
momenty, gdy emocje gĹĂłwnego bohatera usprawiedliwiajÄ
formÄ filmowÄ
. "Better Man" to duchowy nastÄpca Eltona Johna i "Rocketmana". Zbudowano go bowiem na podobnych zaĹoĹźeniach, co biografiÄ w reĹźyserii Dextera Fletchera. Bez uciekania w grzecznÄ
poprawnoĹÄ rodem z "Bohemian Rhapsody" film pozwala poczuÄ, Ĺźe poznajemy Williamsa w jego nieocenzurowanej istocie. Na wierzch wypĹywa przede wszystkim ego artysty, a ambicje piosenkarza Ĺechta reakcja odbiorcĂłw â tych samych, ktĂłrzy wiwatujÄ
na sali kinowej. Nie trzeba czekaÄ na bis. "Przez nastÄpne dwie godziny wasze tyĹki naleĹźÄ
do mnie" â wykrzykuje Williams do tĹumu, jakiego jeszcze nigdy nie widziaĹa brytyjska muzyka. W kwestii porywania mas reĹźyser i piosenkarz sÄ
prawdziwymi specjalistami. Jak szarlatani, wielcy zaklinacze sceny, potrafiÄ
przejÄ
Ä wszystkie spojrzenia i przetrzymaÄ je do samego koĹca wystÄpu. "Better Mana" oglÄ
da siÄ tak, jak sĹucha szlagieru z listy przebojĂłw. Refren od razu wryje siÄ w mĂłzg, bo przecieĹź nie musi zaskakiwaÄ przekazem. Artysta kupuje sobie zaufanie, bo sprawia wraĹźenie szczerego â nie przedstawia siebie, ale wyznaje grzechy. Przepis na hit gotowy. Narrator puszcza wodze fantazji i zamiast notowaÄ najwaĹźniejsze wydarzenia, pokazuje czystÄ
ekstazÄ. W koĹcu, aby skoĹczyÄ na samym dnie, trzeba swoje przebalowaÄ. Ironiczne komentarze Williamsa przepowiadajÄ
najgorszy rodzaj upadku â bez godnoĹci, obrany nawet z osobistego szacunku do swoich dokonaĹ. PowrĂłt w okolice szczytu â triumf nad sĹaboĹciami, pogodzenie artysty z czĹowiekiem â idzie w parze z powracajÄ
cÄ
zajawkÄ
do tworzenia. KaĹźdy problem ma swĂłj poczÄ
tek jeszcze w dzieciĹstwie. Better Man to Family Man â w roli gĹĂłwnej maĹy Robert, ktĂłry wbrew pozorom nigdy nie wyprowadziĹ siÄ z rodzinnego domu. W skomplikowanej relacji z ojcem (Steve Pemberton), ktĂłry opuĹciĹ syna, aby rozwijaÄ karierÄ komika, Williams zmienia rolÄ ofiary na naĹladowcÄ. Gdy na pierwszym planie znowu pojawia siÄ toĹźsamoĹciowy konflikt, podskĂłrne wÄ
tpliwoĹci dotykajÄ
samego obrazu idealnego mÄĹźczyzny â poĹźÄ
danego przez miliony fanĂłw, a niekochanego przez samego siebie. Lecz to jedynie wstÄp dla prostych puent. I niestety: gdy w finale film porzuca caĹy upĂłr i szaleĹstwo musicalu, zbliĹźa siÄ do szablonu rodem z tego samego biopicu, ktĂłrego puĹapki tak zrÄcznie omijaĹ. Nawet jeĹli Williams nie potrafi mĂłwiÄ o sobie bez patosu, film znajduje sposĂłb na dotarcie do szerokiej publiki. Ze zgrabnych dwĂłch aktĂłw historii ucieka ostatecznie jej bardziej wyrafinowana puenta. Na szczÄĹcie "Better Man" nie potrzebuje moraĹĂłw, aby brzmieÄ z peĹnÄ
mocÄ
. Bliska wspĂłĹpraca filmowcĂłw z bohaterem oddaje gĹos samemu artyĹcie, ktĂłry raz za razem wchodzi na piedestaĹ, aby za chwilÄ spaĹÄ z Ĺoskotem. Za to nie gryzie siÄ w jÄzyk, ucieka od wyjÄ
tkowego traktowania, bo postanawia zwierzyÄ siÄ widzom. Prezentuje opowieĹÄ, w ktĂłrej znajdzie siÄ miejsce na wiele doĹwiadczeĹ â zarĂłwno ze Ĺwiata rozrywki, jak i pochodzÄ
cych z szarej rzeczywistoĹci. Refren brzmi jednak inaczej: przychodĹş dla wizji spektaklu, spojrzenia z wewnÄ
trz. Bo w tym "Better Man" jest po prostu najlepszy.