A kuku! / Dept. Q

Prawda, zanim wyjdzie na wierzch, daje czasem nura. Bywa zresztą, że gubi się po drodze. Wiedzą o tym pracownicy Departamentu Q – edynburscy śledczy od spraw nierozwiązanych: Carl (Matthew Goode), Akram (Alexej Manvelov), Rose (Leah Byrne) i James (Jamie Sives). Gdzie inni dostrzegli tylko ślepe uliczki, ci muszą znaleźć światełko prowadzące do wyjścia. Niby szperają w zakurzonych aktach,

Jun 6, 2025 - 10:35
 0
A kuku! / Dept. Q
Prawda, zanim wyjdzie na wierzch, daje czasem nura. Bywa zresztą, że gubi się po drodze. Wiedzą o tym pracownicy Departamentu Q – edynburscy śledczy od spraw nierozwiązanych: Carl (Matthew Goode), Akram (Alexej Manvelov), Rose (Leah Byrne) i James (Jamie Sives). Gdzie inni dostrzegli tylko ślepe uliczki, ci muszą znaleźć światełko prowadzące do wyjścia. Niby szperają w zakurzonych aktach, faktycznie zaś obmacują dłońmi brudy, których nikt w wydziale zabójstw nie chce trącić kijem. Ich działka to metaforyczne wyparte, lecz do podziemia zostaną odsunięci całkiem dosłownie. Tam przepisy prawa stanowić będą zaledwie sugestię; żeby działać w służbie dobra, czasem trzeba połechtać Złego. W tym moralnym niedookreśleniu: intencji, półprawd, nadużyć, usprawiedliwień prowadzących po kryminalnej nitce do kłębka zbrodni, widzę główną zaletę "Dept. Q". Przenosząca akcję do współczesnej Szkocji pierwsza serialowa adaptacja-reboot "Kobiety w klatce" Jussiego Adlera-Olsena (otwierającej cykl o detektywie Carlu Mørcku i jego partnerze Assadzie) pytania zresztą mnoży. Czy stawką w pojedynku ze zbrodnią muszą być posiniaczone sumienia tych, którzy tę walkę prowadzą? Jak mają normalnie funkcjonować w społeczeństwie, jeśli w obronie ogółu muszą stykać się z największymi tego społeczeństwa anomaliami? Czy wnętrza ich pokaleczonych ciał muszą wypełniać traumy? Gdy pracują dla wadliwych instytucji, jak sami mają pozostać święci? Choć moje pytania zalatują dydaktyzmem, twórczyni scenariusza Chandni Lakhani z dyskretnych pytajników potrafi uczynić atut. 9-odcinkowy format w całości wyreżyserowany przez Scotta Franka ("Raport mniejszości", "Godless", "Gambit królowej") zagadek zawiera całe mnóstwo. Jak na rasowy kryminał przystało. Fabularna konstrukcja o zaginionej 4 lata temu prokuratorce (Chloe Pirrie), jej niesamodzielnym bracie (Tom Bulpett), brutalnym pobiciu z przeszłości, tajemnicach ukrytych z dala od miasta i niedociągnięciach instytucji mających stać na straży prawa powinna zadowolić amatorów intryg skomplikowanych i nieśpiesznych. Twórcy nie popełniają grzechu najgorszego dla detektywistycznego gatunku, umiejętnie opóźniając odkrywanie kluczowych informacji. Mnożą punkty widzenia (śledczych, ofiar, winnych), przeplatając perspektywy czasowe, wykorzystując do tego dopełniające się talenty bohaterów. Od intrygującego początku przez nieco przydługie rozwinięcie (9-godzin seansu może budzić wątpliwości) aż po trzymający za gardło finał. Choć nie zaznacie tu egzystencjalnego ciężaru i filmowej wielkości "Milczenia owiec" czy "Oldboya", te jak najbardziej słuszne skojarzenia powinny wystarczyć Wam za zachętę do seansu. Zbrodnia jest na tyle fantazyjna, by śnić się po nocach, sama wizualność zaś ma w sobie coś z choroby rozkładającej ten świat spod spodu. Poza intrygą serial skupia się na tworzącym tytułowy Departament Q. kwartecie ekscentryków, ich traumach i tętniących energią relacjach. Dialogi to tutaj wycyzelowane po ostatnią ripostę pojedynki, w których złośliwość i zrzędliwość jednego narcyza, abnegata i mizantropa udziela się niemal wszystkim pozostałym (Jeden tylko Akram jest ponad tym. Akram rządzi!). Z ekranu nie emanuje jednak wyłącznie zła energia. Czasem w kontrze da się przecież znaleźć wspólny język. Ostatecznie potwierdzi się teza o przeciwieństwach, które się przyciągają, a zimne słowa nie wykluczą cieplejszych gestów. Gliniarze dadzą obraz stosunków na zewnątrz nieefektownych, momentami w szorstkości tak przesadzonych, że aż komediowych, być może kruchych w środku. Przeniesiony na Wyspy skandynawski noir z czasem zamieni się w pokrzepiającą opowieść o kształtującym się partnerstwie – o nauce współpracy i odpowiedzialności za siebie nawzajem; o wspólnym dźwiganiu ciężarów, których w pojedynkę dźwigać się nie da. Relacje te – różniące się głębią i charakterem od filmowej tetralogii z Nikolajem Lie Kaasem i Faresem Faresem – mają potencjał do dalszego rozwoju. Tak "Dept. Q" został zresztą pomyślany. Nie wszystkie zagadki zostały przecież rozwiązane. Akt z dawnymi sprawami nikt inny nie odkurzy.