„Deadpool & Wolverine” mógł zakończyć się zupełnie inaczej! Ryan Reynolds opowiada
Najsłynniejszy anty-bohater uniwersum Marvela ginie w finale własnej serii? Takie rozwiązanie początkowo planowali twórcy filmu Deadpool & Wolverine, będącego trzecią odsłoną przygód Wade’a Wilsona. Emocjonujące trzeci akt produkcji miał posłużyć jako pożegnanie z bohaterem, w którego od niemal dekady wciela się amerykański aktor, Ryan Reynolds. 48-latek, który był jednocześnie producentem zeszłorocznego hitu MCU, opowiedział o […]

Najsłynniejszy anty-bohater uniwersum Marvela ginie w finale własnej serii? Takie rozwiązanie początkowo planowali twórcy filmu Deadpool & Wolverine, będącego trzecią odsłoną przygód Wade’a Wilsona. Emocjonujące trzeci akt produkcji miał posłużyć jako pożegnanie z bohaterem, w którego od niemal dekady wciela się amerykański aktor, Ryan Reynolds. 48-latek, który był jednocześnie producentem zeszłorocznego hitu MCU, opowiedział o tym, jak wyglądała jego alternatywna wersja.
Goszcząc w jednym z odcinków The Box Office Podcast, Reynolds skupił się głównie na promocji swojego największego finansowego sukcesu ostatnich lat, jakim bez wątpienia jest film Deadpool & Wolverine, w którym gwiazdor wystąpił u boku Hugh Jackmana. Tytuł, który w kinach zarobił ponad 1,3 miliarda dolarów i przyzwoicie poradził sobie również w streamingu – jak zdradził odtwórca Deadpoola – mógł doprowadzić fanów do łez. Ryan Reynolds z Shawnem Levym planowali bowiem, aby Wade Wilson zakończył swoją przygodę w Marvelu, poświęcając się dla dobra ludzkości.
Przy ostatnim filmie pojawia się taka myśl, żeby uśmiercić Deadpoola. Ale wciąż, musimy wsłuchać się w film. Montażyści Shane Reid, Dean Zimmerman, reżyser Shawn Levy i ja pracowaliśmy aż 45 dni, żeby zmodyfikować trzeci akt.
Całe szczęście dla fanów kinowego uniwersum Marvela, finalne rozwiązanie twórców oszczędziło uwielbianych przez widownię bohaterów. Jak przyznał sam Reynolds, duży wpływ na ich decyzję miała… Madonna i jej hit Like a Prayer użyty w jednej z najbardziej emocjonujących scen w ostatnim akcie produkcji.
To właśnie [kompozytor] Rob Simonsen naprawdę pomógł nam to osiągnąć, łącząc ścieżkę dźwiękową z utworami już istniejącymi i wszystkie te elementy dawały to uczucie, na którym nam najbardziej zależało.