FANTASTYCZNA CZWÓRKA z 2005 roku wcale nie jest tak zła, jak o niej mówią

Wielkimi krokami zbliża się premiera filmu Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki, widowiska, dzięki któremu pierwsza superbohaterska drużyna Marvela wreszcie dołączy do MCU. To już trzecia kinowa inkarnacja tego zespołu, i tak się złożyło, że kolejne trafiają do kin w odstępie 10 lat. W 2015 roku oglądaliśmy zatem fatalnie przyjętą Fant4stic Josha Tranka, a w 2005 – […]

May 25, 2025 - 00:45
 0
FANTASTYCZNA CZWÓRKA z 2005 roku wcale nie jest tak zła, jak o niej mówią

Wielkimi krokami zbliża się premiera filmu Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki, widowiska, dzięki któremu pierwsza superbohaterska drużyna Marvela wreszcie dołączy do MCU. To już trzecia kinowa inkarnacja tego zespołu, i tak się złożyło, że kolejne trafiają do kin w odstępie 10 lat. W 2015 roku oglądaliśmy zatem fatalnie przyjętą Fant4stic Josha Tranka, a w 2005 – Fantastyczną Czwórkę Tima Story’ego, dziś także wspominaną raczej niepochlebnie. Czy rzeczywiście ta ostatnia zasługuje na złą sławę i jedynie 27% pozytywnych recenzji krytyków w serwisie Rotten Tomatoes?

W związku z tym, że mój syn od pewnego czasu pasjonuje się komiksami Marvela, miałem okazję przeczytać kilkanaście numerów Fantastic Four wydawanych w latach 60., a później wspólnie obejrzeliśmy wersję z 2005 roku, żeby zobaczyć na ekranie tytułową drużynę w akcji. Syn bardzo się ekscytował, a i dla mnie był to zaskakująco przyjemny seans. Lepszy, niż zapamiętałem.

Fantastyczna Czwórka z 2005 roku to origin story, którego szkielet przypomina nieco wcześniejszego Spider-Mana Sama Raimiego. Jednocześnie z bohaterem – a w tym przypadku grupą bohaterów – „rodzi się” ich największe nemezis z komiksów (u Raimiego Zielony Goblin, tutaj Doktor Doom, który otrzymuje swoje moce), które napsuje trochę krwi. Przy powtórnym seansie z zaskoczeniem uznałem, że film Story’ego całkiem wiernie oddaje atmosferę komiksów z lat 60., które dziś można uznać za ramotkę, ale nadal przyjemną i angażującą.

fantastyczna czwórka

Podobnie jak w pierwowzorze, także i w filmie położono nacisk przede wszystkim na relacje między bohaterami, złoczyńcę spychając na drugi plan i od czasu do czasu pozwalając mu na mówienie o swoich niecnych planach (ewentualnie robienie niecnych rzeczy). I naprawdę dobrze wypada w tym obsada – Ioan Gruffudd nie tylko jest zbliżony do komiksowego Reeda Richardsa wizualnie, lecz także dobrze oddaje jego usposobienie. Skupiony na nauce i żyjący nią, dość nieporadny w kontaktach z innymi, niepotrafiący mówić o swoich uczuciach do Sue. Świetnie odnalazł się Chris Evans jako Johnny. Dziś myśli się o tym aktorze przede wszystkim jako Kapitanie Ameryce z MCU, jednak jego pierwszy występ w kinie komiksowym także się broni, a podczas seansu zupełnie nie myśli się, że to późniejszy Steve Rogers. Wcielającą się w Sue Jessica Alba wypada już słabiej. Nietrudno odnieść wrażenie, że postawiono w jej przypadku na urodę, choć poniekąd też jest to w duchu starych komiksów, gdzie Niewidzialna Dziewczyna często była kreowana jako obiekt westchnień (czytając je z dzisiejszej perspektywy, można się skrzywić na niektóre dialogi z tym związane).

Najmocniejszym ogniwem w obsadzie jest Michael Chiklis jako Ben Grimm/Stwór. To w zasadzie on jest tutaj w centrum wydarzeń i to na jego tragedii skupiają się twórcy, regularnie podkreślając rozgoryczenie i wściekłość targające bohaterem (warto tu dodać, że w oryginalnych komiksach Stwór właściwie spędza życie na irytowaniu się i kłóceniu z innymi bohaterami). Kostium Stwora noszony przez aktora nigdy mi szczególnie nie przeszkadzał, choć jego projekt jest daleki od ideału – plus taki, że nie może się zestarzeć, jako że nie jest efektem komputerowym. Pod względem charakteru Grimm przypomina jednak swój komiksowy pierwowzór, dobrze zarysowane są także jego relacje z resztą drużyny, a Chiklis daje z siebie wszystko pod warstwą charakteryzacji.

fantastyczna czwórka

Julian McMahon jako Doom poprawnie ukazuje na ekranie powiększający się obłęd swojego bohatera (choć nie jest to poziom Willema Dafoe w roli Zielonego Goblina) i świetnie prezentuje się w kostiumie – trudno mi sobie wyobrazić wierniejsze odwzorowanie wyglądu Dooma z komiksów. Do tej pory zawsze wydawało mi się, że finałowa walka z nim jest śmiesznie krótka, ale… to znowu rozwiązanie w duchu starych komiksów o F4, gdzie złoczyńców pokonywano na przestrzeni kilku kadrów w jakiś wymyślny sposób. Jasne – można zarzucić, że w filmie akcji powinno być jej więcej, ale mimo wszystko jest w tym jakaś konsekwencja.

Więc tak – dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo film Story’ego czerpie z klasyków Marvela, czasem wręcz wykorzystując z nich konkretne elementy (m.in. mężczyzna na moście). Spodobało mi się też ukazanie, jak moce Czwórki mogą mieć zastosowanie w życiu codziennym (np. Johnny podgrzewa sobie popcorn do mikrofali, kładąc go na dłoni), jest w tym dużo uroku.

fantastyczna czwórka

Od strony wizualnej film także nie wygląda najgorzej – zestarzały się efekty rozciągania się Reeda i wygląda to czasem jak cutscenka z gry, ale już na przykład Ludzka Pochodnia fruwająca po mieście wciąż trzyma się naprawdę dobrze (moment, w którym „odpala się”, uciekając przed pociskiem Dooma, to zresztą najbardziej ekscytujący fragment filmu).

Znamienne jest, że Fantastyczną Czwórkę bardziej doceniłem współcześnie. Wygląda na to, że prostota fabuły i krótszy metraż (1,5 h) to coś, co dziś – w momencie, gdy MCU zeszło w rejony multiwersalnych konfliktów – działa na korzyść filmu. Z tego samego powodu zresztą tak dobrze zostało przyjęte niedawne Thunderbolts*, także skupione przede wszystkim na bohaterach.

Mam nadzieję, że Fantastyczna 4 z MCU także zaliczy się do tych udanych produkcji (a na to wskazują jej zwiastuny). Na pewno poprawi kilka elementów w stosunku do ekranizacji sprzed 20 lat (choćby to, że Sue nie będzie jedynie obiektem westchnień, ale sercem całej grupy, a także wygląd Stwora), ale jak się okazuje, film Story’ego też może być udanym wyborem na seans z młodym fanem Marvela. Być może zweryfikuję też opinię na temat sequela.