Dzieci kukurydzy / Frendo
Przybywajcie do Kettle Springs! To malutka mieĹcina na dalekiej amerykaĹskiej prowincji. W jedynej restauracji w mieĹcie bÄdÄ
na ciebie patrzeÄ spod byka, jeĹli zbyt dĹugo zajmie ci wybieranie czegoĹ z karty. Na swoich gankach w bujanych fotelach z przeraĹźeniem bÄdzie ciÄ obserwowaÄ nieprzychylna przyjezdnym starszyzna. W oddali zauwaĹźysz fabrykÄ syropu kukurydzianego. KiedyĹ symbol prosperity
Przybywajcie do Kettle Springs! To malutka mieĹcina na dalekiej amerykaĹskiej prowincji. W jedynej restauracji w mieĹcie bÄdÄ
na ciebie patrzeÄ spod byka, jeĹli zbyt dĹugo zajmie ci wybieranie czegoĹ z karty. Na swoich gankach w bujanych fotelach z przeraĹźeniem bÄdzie ciÄ obserwowaÄ nieprzychylna przyjezdnym starszyzna. W oddali zauwaĹźysz fabrykÄ syropu kukurydzianego. KiedyĹ symbol prosperity caĹego regionu i gĹĂłwne miejsce zatrudnienia. Dzisiaj to przygnÄbiajÄ
cy, opuszczony po poĹźarze przybytek, bez szans na dalsze funkcjonowanie. O bezpieczeĹstwo dba tu nÄkajÄ
cy mĹodzieĹź szeryf. PrzeszedĹeĹ na czerwonym Ĺwietle? Spodziewaj siÄ nocki w areszcie. Wszystko to otoczone siÄgajÄ
cymi horyzont polami kukurydzy. Uroku dodaje jeszcze jeden smaczek. Bowiem od kilku dekad w okolicy grasuje klaun-seryjny morderca, wybierajÄ
cy na swoje ofiary imprezujÄ
cych nastolatkĂłw. Jednym zdaniem: to po prostu wymarzony kurort. We "Frendo" Elego Craiga po Kettle Springs oprowadzÄ
nas siedemnastoletnia Quinn (Katie Douglas) i jej ojciec Glenn (Aaron Abrams). UzaleĹźnienie od narkotykĂłw, potem ĹmierÄ z przedawkowania matki i Ĺźony byĹa dla nich tak bolesnym doĹwiadczeniem, Ĺźe uleczenia postanowili szukaÄ z dala od zgieĹku metropolii. Ten aktorski duet czasami potrafi wybiÄ siÄ poza wszechogarniajÄ
cÄ
anonimowoĹÄ. SzczegĂłlnie Katie Douglas ma pokĹady charyzmy, przebojowoĹci i temperamentu. Potrafi byÄ sĹodka i wĹciekĹa; rezolutna i spontaniczna â jedyny plusik w morzu problemĂłw "Frendo". W nowym miejscu Glenn ma otworzyÄ gabinet lekarski, a Quinn Ĺatwiej bÄdzie przygotowaÄ siÄ do egzaminĂłw. KtoĹ powie: widziaĹem to juĹź wczeĹniej milion razy! Wielu przyzna mu racjÄ. Z horrorami jest tak, Ĺźe dziaĹajÄ
, jeĹli sÄ
prostolinijnymi straszakami, majÄ
cymi na celu wyĹÄ
cznie wywoĹanie ciarek na plecach. Wcale teĹź nie muszÄ
oblewaÄ widzĂłw wiadrami krwi, wystarczy, Ĺźe niepokĂłj pojawia siÄ podprogowo, dziÄki pojedynczym ekspresjom dziwactw, odstÄpstw i lÄkĂłw. "Frendo" nie odnajduje siÄ na Ĺźadnej z tych pĹaszczyzn. Wykrzywiona podstÄpnym uĹmiechem cyrkowa maska oraz zgrzyt ĹźÄ
dnej mordu piĹy mechanicznej jest obrazkiem naprawdÄ juĹź oswojonym. Przeskoczmy jednak nad samym wizerunkiem; moĹźe w kolejnych egzekucjach znajdziemy chociaĹź okruszki inscenizacyjnej kreatywnoĹci? Niestety, tylko jedna scena zabĂłjstwa realizowana na dĹugim ujÄciu, gdy podÄ
Ĺźamy za jednÄ
z postaci, wybija siÄ ponad niskÄ
, warsztatowÄ
ĹredniÄ
. We wszystkich innych przypadkach to mrok, wrzask, cios widĹami w podbrzusze, rach-ciach i tÄ
pniÄcie zwĹok na ziemiÄ. GdzieĹ miÄdzy jednÄ
a drugÄ
dekapitacjÄ
Eli Craig wplata uniwersalne wÄ
tki, majÄ
ce pracowaÄ na liczne konflikty. MoĹźe nim byÄ sposĂłb na przepracowanie traumy (konfrontacja vs ucieczka). Kiedy indziej tylko delikatnie poruszone zderzenie wielkomiejskoĹci ze wsiÄ
, ale sprowadzone do doskwierajÄ
cego braku Wi-Fi. Eh, to rozpuszczone gen Z! WiodÄ
cym punktem zapalnym ma byÄ miÄdzypokoleniowa niechÄÄ i wstrÄt starszych wobec mĹodszych. Dobrze, mĂłgĹby to byÄ caĹkiem uzasadniony argument do siÄgniÄcia po najciÄĹźszy sprzÄt. Gdy we "Frendo" dochodzi jednak do oczekiwanego, wykrzyczanego pytania: Dlaczego?! Po co?!, otrzymamy niezrozumiaĹy, absurdalny zalew sprzecznoĹci. Objaw szaleĹstwa? Nie, scenopisarska niezdarnoĹÄ. W finale, majÄ
cym byÄ dramaturgicznÄ
kulminacjÄ
, stawka bĹyskawicznie rozpĹywa siÄ w powietrzu. Zamiast konkretĂłw dostajemy nieznoĹny beĹkot. Zamiast przeciwnika â dziwacznego Ĺźartownisia. Kino klasy B zasĹuguje na wiÄcej.Â