JĂŠrĂŠmie na wsi / Mizerykordia
DĹuga, wyciszona sekwencja jazdy samochodem z kamerÄ
ustawionÄ
na desce rozdzielczej, a za oknem wilgoÄ, wiatr, kolorowe liĹcie i zagubione promyki sĹoĹca â pejzaĹź francuskiej jesieni. Tak Alain Guiraudie otwiera swĂłj najnowszy film, jakby powolnym transem chciaĹ wprowadziÄ nas do wĹasnego Ĺwiata, krainy prowincjonalnych osobliwoĹci. Â Â Podobnie jak wczeĹniejsze dzieĹa Francuza, "Mizerykordia"
DĹuga, wyciszona sekwencja jazdy samochodem z kamerÄ
ustawionÄ
na desce rozdzielczej, a za oknem wilgoÄ, wiatr, kolorowe liĹcie i zagubione promyki sĹoĹca â pejzaĹź francuskiej jesieni. Tak Alain Guiraudie otwiera swĂłj najnowszy film, jakby powolnym transem chciaĹ wprowadziÄ nas do wĹasnego Ĺwiata, krainy prowincjonalnych osobliwoĹci. Â Â Podobnie jak wczeĹniejsze dzieĹa Francuza, "Mizerykordia" to obserwacja maĹomiasteczkowej rzeczywistoĹci w sennym, iĹcie metafizycznym ujÄciu. JĂŠrĂŠmie (w tej roli FĂŠlix Kysyl) powraca po latach do rodzinnej miejscowoĹci Saint-Martial, by wziÄ
Ä udziaĹ w pogrzebie lokalnego piekarza. KrĂłtki spacer po okolicy szybko przekonuje go jednak, Ĺźe woli wiejskÄ
sielankÄ od przemysĹowego harmidru Tuluzy. Postanawia wiÄc zostaÄ u ĹwieĹźo owdowiaĹej Martine (Catherine Frot) i na nowo ustawiaÄ siÄ na starych Ĺmieciach. Natychmiast zostaje wchĹoniÄty przez lokalny mikrokosmos â Vincenta, podejrzliwego i porywczego przyjaciela z dzieciĹstwa, wszechwiedzÄ
cego ksiÄdza proboszcza oraz Waltera, tego cichego kumpla z podwĂłrka, ktĂłry teraz jest juĹź duĹźy, choÄ samotny i ochoczo czÄstuje pastisem. Zaczyna siÄ walka: o wĹadzÄ, uwagÄ i poĹźÄ
danie. Alain Guiraudie, autor dystrybuowanych w Polsce filmĂłw "Nieznajomy nad jeziorem", "W pionie" czy "Biegacz, Arab, dziwka, mÄ
Ĺź" â nawet w skali kina francuskiego â proponuje rzadko spotykane poĹÄ
czenie cynizmu i empatii, perwersji oraz ogĹady. Bezceremonialnie miesza porzÄ
dki sacrum i profanum, ale nie w celu podwaĹźenia uniwersalnych ram naszego Ĺwiata. WrÄcz przeciwnie, jego filmy wyjÄte sÄ
spoza czasu, czÄsto skupiajÄ
siÄ na bohaterach wykonujÄ
cych archetypiczne zawody, z niĹźszych klas, z prowincji. Ponadto odwaĹźnie i bezpretensjonalnie traktujÄ
o cielesnoĹci, wydobywajÄ
c ze spojrzeĹ i gestĂłw siĹÄ poĹźÄ
dania rĂłwnÄ
kontaktowi fizycznemu. Guiraudie to bez krzty przesady mistrz wspĂłĹczesnego thrillera erotycznego, a takĹźe jedna z najciekawszych postaci kina queer. Zawsze podkreĹla starÄ
maksymÄ â Ĺźe nie ma nic bardziej mÄskiego od miĹoĹci dwĂłch facetĂłw. Motyw przewodni, czyli powrĂłt na rodzinne Ĺono (dosĹowne i metaforyczne), nie zostaĹ tu wykorzystany do snucia nostalgicznych narracji rodem z "Powrotu do Reims" Didiera Eribona. Guiraudie przedstawia wspĂłlnotÄ w stagnacji. PrzybyĹo lat i brzuszkĂłw, jedni zmarli, inni wyjechali, ale kamienno-leĹny krajobraz pozostaĹ, a mentalnoĹÄ scementowaĹa siÄ wraz z nim. Fikcyjne Saint-Martial to miejsce, w ktĂłrym sÄ
siedzi i policja wĹaĹźÄ
ludziom do Ĺóşek, ksiÄ
dz dokĹadnie wie, gdzie kto zbiera grzyby, a liczba klientĂłw w przydroĹźnej boulangerie wyznacza podziaĹ na sezon letni i zimowy. ZbliĹźone tematy angaĹźowaĹy wczeĹniej szeregi francuskich filmowcĂłw, by wspomnieÄ tylko AgnĂŠs VardÄ, Mauriceâa Pialata czy Brunona Dumonta, ale czÄsto operowali przy tym jÄzykiem realizmu, nawet jeĹli czasem magicznego. Autor "Mizerykordii" szuka zaĹ w rzeczywistoĹci nie autentyzmu, ale dziwactw i absurdĂłw. Czy to jednak nie bliĹźsze prawdy o tych miejscach? JĂŠrĂŠmie doĹÄ
cza do reszty wiejskich flanerĂłw z uniwersum reĹźysera. Szlaja siÄ po wÄ
skich dróşkach, bĹÄ
dzi w leĹnych labiryntach, z buta doĹwiadcza okolicy â czasem detektywistycznie, jak w "Nieznajomym nad jeziorem", innym razem by coĹ przepracowaÄ, podobnie jak we "W pionie", a takĹźe by uciec lub zakraĹÄ siÄ gdzieĹ, niczym w "KrĂłlu ucieczek". TakĹźe pod wzglÄdem kontaktĂłw miÄdzyludzkich Guiraudie hoĹduje tradycji, bo Ĺźeby coĹ komuĹ przekazaÄ, naleĹźy pofatygowaÄ siÄ osobiĹcie. Nieraz wystarczy wymowne spojrzenie zamiast rozmowy, zdarza siÄ teĹź, Ĺźe niektĂłre spotkania trzeba później rozchodziÄ. PiÄkno otwartych przestrzeni. Pozornie spokojne otoczenie ujawnia tu jednak swoje mroczne oblicze. CaĹy ten zbiĂłr szumĂłw, chrupniÄÄ, stukniÄÄ i przeciÄ
gĂłw zagÄszcza atmosferÄ, a w poĹÄ
czeniu z mglistÄ
aurÄ
â siekiera sama zastyga w powietrzu. GÄsta jest atmosfera, ale gÄsty jest teĹź humor i to przede wszystkim on wyróşnia styl Francuza poĹrĂłd podobnych mu prowincjonalnych ĹźartownisiĂłw. Ĺmiech wynika bowiem nie tylko z wybornie rozpisanych gagĂłw, ale teĹź niespiesznej narracji i wynikajÄ
cych z niej nieporozumieĹ. Tak jak ĹźaĹobÄ czy miĹoĹÄ da siÄ rozpisaÄ na etapy, podobnie moĹźna zrobiÄ z budowaniem komedii w "Mizerykordii" â najpierw jest konsternacja, później wyparcie, lekkie zmÄczenie, aĹź nagle przeĹom i gwaĹtowne salwy chichotĂłw. Absurd nie wynika jednak z wycofanego egzystencjalizmu jak u Bressona czy Kaurismakiego, tylko naszego aktywnego udziaĹu w tym spektaklu. Bohaterowie sÄ
peĹni emocji, a przez to Ĺatwiej siÄ z nimi utoĹźsamiÄ, nawet jeĹli postrzegamy ich jako dziwakĂłw czy odklejeĹcĂłw. Obok komediowego i obyczajowego aspektu "Mizerykordii" ciekawe jest takĹźe filozoficzne przesĹanie zwiÄ
zane z popeĹnionÄ
zbrodniÄ
. To w pewnym sensie akt wyjÄty spod prawa, zakopany pod warstwÄ
runa leĹnego, domysĹĂłw i kĹamstw, ograniczony wyĹÄ
cznie ludzkim sumieniem. Surrealistyczny charakter filmu zapewnia tym lepszÄ
zabawÄ, bo z odczytaniem fabuĹy moĹźna zrobiÄ dosĹownie wszystko. Od gry z kluczem tytuĹowym, czyli przypowieĹci o miĹosierdziu, przez zawiĹy komentarz o ukrytej systemowej homofobii, po analizÄ maĹomiasteczkowych ukĹadĂłw â to niby staĹy zestaw tematĂłw w twĂłrczoĹci Guiraudiego, ale ujÄty na nowo i w dosyÄ przystÄpnym wydaniu. Mimo ciÄĹźaru fabularnego i gatunkowego, "Mizerykordia" peĹna jest afirmacji tego stylu Ĺźycia, wszystkich tych ludzi oraz miejsc. Fenomenalne zdjÄcia Claire Mathon ("Portret kobiety w ogniu", "Spencer") nadajÄ
tej opowieĹci odpowiedniego kostiumu â szeroki kadr, dĹugie ujÄcia montowane wewnÄtrznie pociÄ
gniÄciami kamery, manipulacja nastrojem poprzez ĹwiatĹo. I na papierze, i w obrazku, to prawdziwa maĹĹźa z perĹÄ
na czerwcowym repertuarowym bezrybiu. Warto jÄ
zobaczyÄ w kinie â bez wzglÄdu na to, czy lubicie frankofoĹskie odjazdy, czy Was odrzucajÄ
.