Philipp Priebe – Until The End
Spójnie i nastrojowo. Faktycznie coś w tym jest, że wielu niemieckich artystów, którzy dorastali w latach 90. na tamtejszej prowincji, tworzy muzykę przepełnioną przyjemną melancholią. Tak Artykuł Philipp Priebe – Until The End pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.

Spójnie i nastrojowo.
Faktycznie coś w tym jest, że wielu niemieckich artystów, którzy dorastali w latach 90. na tamtejszej prowincji, tworzy muzykę przepełnioną przyjemną melancholią. Tak dzieje się choćby w nagraniach Philippa Priebe, który niby tworzy muzykę taneczną, ale z płyty na płytę coraz bardziej zanurzoną w łagodnej nostalgii. Nic w tym dziwnego: dziś mieszka i pracuje w Berlinie, tęskni więc z pewnością za czasem dzieciństwa, który spędził w małym i sielskim miasteczku na wschodzie kraju. Ale właśnie dzięki temu jego nagrania wyróżniają się wyjątkowym klimatem i dobrze się ich słucha poza klubowym kontekstem.
Zaczynał w połowie minionej dekady – i zadebiutował od razu albumem zatytułowanym „The Being Of The Beautiful”, wydanym przez koreańską wytwórnię IL Y A w 2014 roku. Tworzył wtedy europejski tech-house o zdecydowanie tanecznym uderzeniu. Podobną muzykę zawierały jego EP-ki, które w kolejnych miesiącach zaczął wydawać nakładem własnej wytwórni STÓLAR. Nieco inne brzmienia przyniosły jego dwa kolejne albumy, nagrane niemal dopiero dekadę po debiucie – „Apparent Calm Palms” i „Movements In An Empty Department Store”. Był to w dużym stopniu dub-house i podobne granie zawiera trzecia pełna płyta artysty.
Until The End by PHILIPP PRIEBE
„Make Me Feel High” rozpoczyna zestaw od solidnego dub-techno, w którym jest miejsce na tęskne klawisze, ale też funkowy pochód basu. „Overdosing” ma chyba najbogatszy aranż z całego albumu: jest tu bowiem miejsce na rozmyte syntezatory, przetworzone głosy i smyczkowe tło. Dla kontrastu „Cold Nights, Warm Bodies” prezentuje bardziej minimalowy ton, nurzając się w spogłosowanych efektach. W „Keep On” zrealizowanym z Benem Kaczorem uderzają surowe akordy o rytmicznym pulsie, podszyte zamaszystym bitem i epicką elektroniką.
„The Danish Villa” przywołuje wspomnienie dawnych dokonań Mikkela Metala za sprawą brzęczącego motywu, wpisanego w sążnisty pasaż klawiszy. Minimalowa obróbka dźwięku powraca w „Was It Worth It All?” – być może za sprawą kooperacji z Timem Ederem. „You Made It Easy” to zredukowane dub-techno o wycofanym rytmie, który oddaje pola syntezatorowym modulacjom rodem z klasycznego prog-rocka. „All I Need” z OHM-em to za sprawą męskiego wokalu najbardziej melodyjny utwór w kolekcji. Całość kończy się w ambientowej tonacji za sprawą nagranej z Soelą ballady „Until The End”.
Czwarty album w dyskografii Philippa Priebe to bez wątpienia jego najspójniejszy krążek. Wcześniej niemiecki producent balansował między dub-house’m, deep house’m a tech-house’m. Nie brzmiało to źle, bo wszystko spowijał jednolity nastrój melancholii. Tutaj ta nostalgiczna melodyka zostaje jeszcze bardziej uwypuklona dzięki temu, że wszystkie nagrania z płyty są zogniskowane wokół dubowych wariacji muzyki klubowej. Nie jest to oczywiście jakieś przełomowe wydawnictwo. Słucha się go jednak z przyjemnością, bo swą wycofaną energią i tęsknym klimatem tworzy zgrabny soundtrack do wczesnego lata.
Paradijs Boogie 2025
Artykuł Philipp Priebe – Until The End pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.