Mrok, który zna każde podwórko
Od pierwszych stron Wierzba wrzuca czytelnika w duszny, mokry od deszczu Wrocław, w którym policyjne układy to nie tylko temat przyziemnych plotek, ale codzienność funkcjonariuszy. A wśród nich Leon Deker – komisarz po przejściach, z blizną na twarzy i jeszcze większą na sercu. Na papierze typowy literacki glina: niepokorny, po przejściach, z przeszłością, której nie da się pogrzebać. A jednak Michał Wierzba robi coś, co sprawia, że Deker nie jest tylko kolejnym smutnym facetem z policyjnego wydziału – daje mu emocje, rozdarcia i motywy, z którymi czytelnik nie musi się zgadzać, ale nie może ich zignorować.
Od pierwszych stron Wierzba wrzuca czytelnika w duszny, mokry od deszczu Wrocław, w którym policyjne układy to nie tylko temat przyziemnych plotek, ale codzienność funkcjonariuszy. A wśród nich Leon Deker – komisarz po przejściach, z blizną na twarzy i jeszcze większą na sercu. Na papierze typowy literacki glina: niepokorny, po przejściach, z przeszłością, której nie da się pogrzebać. A jednak Michał Wierzba robi coś, co sprawia, że Deker nie jest tylko kolejnym smutnym facetem z policyjnego wydziału – daje mu emocje, rozdarcia i motywy, z którymi czytelnik nie musi się zgadzać, ale nie może ich zignorować.