Vitalik Havryla o filmie „Pani od polskiego” i przygodzie z aktorstwem. „Spełniam swoje marzenie” [WYWIAD]

Łukasz Budnik: Zanim przejdziemy do filmu Pani od polskiego, chciałbym zapytać o Twoje początki w aktorstwie. Jak to się zaczęło? Vitalik Havryla: Wciąż czuję, że jestem na początku tej drogi. Moja świadoma przygoda z aktorstwem zaczęła się w Polsce, gdy pięć lat temu rozpocząłem naukę w szkole teatralnej. Po pierwszym roku dostałem rolę w serialu, […]

Jun 10, 2025 - 19:10
 0
Vitalik Havryla o filmie „Pani od polskiego” i przygodzie z aktorstwem. „Spełniam swoje marzenie” [WYWIAD]

Łukasz Budnik: Zanim przejdziemy do filmu Pani od polskiego, chciałbym zapytać o Twoje początki w aktorstwie. Jak to się zaczęło?

Vitalik Havryla: Wciąż czuję, że jestem na początku tej drogi. Moja świadoma przygoda z aktorstwem zaczęła się w Polsce, gdy pięć lat temu rozpocząłem naukę w szkole teatralnej. Po pierwszym roku dostałem rolę w serialu, a trzy lata później zacząłem występować profesjonalnie w teatrze. Pani od polskiego to mój debiut pełnometrażowy.

Gdy po pracy nad serialami trafiłeś na plan filmu, zauważyłeś jakieś znaczące różnice?

Seriale, przy których pracowałem, były dużymi produkcjami, więc technicznie wiele się nie różniło. Główną różnicę odczułem na etapie preprodukcji. W przypadku Pani od polskiego mieliśmy więcej czasu przed rozpoczęciem zdjęć na pracę z reżyserem i resztą ekipy. Spotykaliśmy się, czytaliśmy scenariusz, próbowaliśmy poszczególne sceny, kostiumy, charakteryzację itd. Już wtedy czułem się trochę jak na kolonii, byliśmy zgraną ekipą.

vitalik havryla
fot. Marcin Makowski

A jak długo trwały zdjęcia?

Około dwóch miesięcy.

Film Pani od polskiego ma charakter historyczny, co zapewne było dodatkowym wyzwaniem. Jak przygotowywałeś się do roli Stacha?

To była moja pierwsza rola w filmie historycznym, więc rzeczywiście było to wyzwanie. Zacząłem od lektury książki Szara gęś, która zainspirowała reżysera. Inspirowałem się też mężczyznami, których obserwowałem w dzieciństwie na wsi – małomównymi, skrytymi, tłumiącymi emocje, i zasłaniających się agresją. Wspominałem tamte czasy, rozmawiałem z mamą i babcią – choć mój dziadek akurat nie był takim typem. Na planie często pomagała też stanowczość pana Radosława. Gdy miałem wątpliwości, mówił: „Musi być tak i koniec!”.

Czy były sceny, które okazały się dla Ciebie szczególnie trudne?

Zaskakująco trudna okazała się scena z małym dzieckiem. To ważny moment filmu – bohaterowie spotykają się w Niemczech po długim czasie. Byliśmy przygotowani, ale dziecko to zawsze niewiadoma. To konkretne dziecko było bardzo współpracujące, a obok była jego mama, jednak pewnych rzeczy nie da się zaplanować – ono nie zapłacze ani nie zareaguje dokładnie wtedy, gdy trzeba. Mam młodsze rodzeństwo, ale mimo to było to trudne. Mój bohater w takiej sytuacji zachowuje się inaczej niż ja – musiałem to oddzielić.

A jak grało Ci się ze starszymi dziećmi? Twój bohater do końca filmu nie okazuje ciepła wobec syna.

Nie utożsamiam się z postacią, którą gram i zależało mi, żeby dzieci czuły się ze mną komfortowo. Rozmawiałem z nimi i próbowałem dać do zrozumienia, że nie jestem taki, jak moja postać i że mogą mi zaufać. Na planie między innymi był syn Sylwii, z którym świetnie się współpracowało.

vitalik havryla
fot. Marcin Makowski

Jak wyglądała współpraca z Sylwią? Ona również nie ma dużego doświadczenia filmowego, więc mogliście uczyć się razem.

Tak, wspólnie zdobywaliśmy to doświadczenie. Na planie Sylwia łączy swoją dojrzałość i profesjonalizm z dużym luzem i dystansem. Nawet kiedy miałem gorszy dzień, potrafiła mnie rozchmurzyć. Z czasem rozumieliśmy się niemal bez słów. Odczuwałem jej wsparcie w każdym momencie, zwłaszcza kiedy kręciliśmy te najbardziej wymagające sceny.

Masz już pewne doświadczenie aktorskie. Czy obecność na planie wciąż wiąże się dla Ciebie ze stresem? Jak sobie z tym radzisz?

Stres wciąż się pojawia – nie znika wraz z kolejnymi rolami. Zastanawiałem się, czy kiedyś poczuję wyłącznie radość z pracy, ale dziś wiem, że stres to znak, że coś jest dla mnie ważne. Pani od polskiego była ogromnym wyzwaniem. Zazwyczaj w trudnych momentach staram się wyciszyć i spojrzeć na sytuację z perspektywy nastoletniego mnie, marzącego o tym zawodzie. Wyrywam się z pędu i przypominam sobie, że w dalszym ciągu spełniam swoje marzenie.

Jak porównasz grę na planie filmowym do występów w teatrze, gdzie wszystko dzieje się na żywo i nie ma miejsca na błędy?

Ostatnio dużo o tym myślę, bo gram coraz częściej w teatrze i mam więcej porównania. To dwa różne światy. Na przykład, ludzie oceniają naszą grę aktorską w filmie, który został nakręcony prawie dwa lata temu. Tymczasem w teatrze wszystko dzieje się tu i teraz – każdy spektakl jest unikalny. Kocham w filmie możliwość grania niuansami, zbliżeniami, montażem. Czuję się częścią większego mechanizmu, jest trudniej przewidzieć efekt końcowy. W teatrze wszystko, co dzieje się na scenie, jest ostateczne. Uwielbiam oba te światy.

vitalik havryla
fot. Marcin Makowski

Lubisz oglądać siebie na ekranie?

Nie.

Ale oglądasz?

Tak, bo to część rozwoju warsztatu. Muszę zobaczyć efekt końcowy i porównać z tym, jakie miałem odczucia od wewnątrz. To nie zawsze się pokrywa. Jestem raczej krytyczny wobec siebie niż adorujący. Bardzo doceniam opinię ludzi, którym ufam – dobrze mieć kogoś, kto spojrzy na wszystko z dystansem.

Widziałeś Panią od polskiego przed premierą? To wtedy wyciągnąłeś wnioski o swojej roli?

Tak, obejrzałem film przedpremierowo w gronie przyjaciół. Myślę, że dziś zagrałbym to inaczej. Czuję, że się rozwijam i idę do przodu, chociaż też łatwo się mówi mając wgląd w gotową całość.

Teraz skupiasz się na teatrze czy szukasz też ról ekranowych?

Jedno i drugie. Spektakle i próby mam w Krakowie, castingi i zdjęcia w Warszawie. Cieszę się, bo jestem tak głodny aktorstwa, że chcę korzystać z obu form.

Są gatunki, w których szczególnie chciałbyś się sprawdzić?

Jestem otwarty na wszystko. Z każdego projektu można się czegoś nauczyć. Szczególnie intrygują mnie projekty alternatywne – mniej „wygładzone”, z długimi ujęciami, bardziej skupione na bohaterach i ich emocjach. Na przykład, rzeczy w stylu Nie obiecuję sobie wiele po końcu świata czy Aftersun.

vitalik havryla
fot. Marcin Makowski

Z jakimi aktorami lub twórcami chciałbyś kiedyś pracować?

Jest ich bardzo wielu. W tej chwili do głowy przychodzą mi Lena Góra i Agata Kulesza.

Oglądanie filmów to dla Ciebie rozrywka czy element pracy nad warsztatem?

Chodzę do kina przede wszystkim dla przyjemności, ale ten drugi aspekt pojawia się sam. Warto oglądać kreacje kolegów i koleżanek po fachu – to inspiruje i pomaga kształtować gust. Film czy spektakl to wynik pracy wielu ludzi – traktuję je trochę jak zbiorowy prezent dla widza.

Na koniec: czego Ci życzyć?

Spokoju i odwagi.

Trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę!

Dziękuję!