Mam smoka i nie zawaham się go użyć / Jak wytresować smoka

Seria "Jak wytresować smoka" liczy obecnie trzy pełnometrażowe animacje, sześć krótkometrażowych oraz trzy animowane seriale, a dochodzą do tego jeszcze odcinki specjalne. Świat, gdzie żyją smoki i wikingowie, został luźno oparty na serii książek, których autorką jest Cressida Cowell, jednak łatwo odnieść wrażenie, że obecnie żyje własnym życiem. Najnowszy serial animowany, "Jeźdźcy smoków:

Jun 10, 2025 - 19:35
 0
Mam smoka i nie zawaham się go użyć / Jak wytresować smoka
Seria "Jak wytresować smoka" liczy obecnie trzy pełnometrażowe animacje, sześć krótkometrażowych oraz trzy animowane seriale, a dochodzą do tego jeszcze odcinki specjalne. Świat, gdzie żyją smoki i wikingowie, został luźno oparty na serii książek, których autorką jest Cressida Cowell, jednak łatwo odnieść wrażenie, że obecnie żyje własnym życiem. Najnowszy serial animowany, "Jeźdźcy smoków: Dziewięć światów" przenosi akcję do współczesności, a "Jeźdźcy smoków: Załoga ratunkowa" skierowany jest do najmłodszych odbiorców, dla których oryginalna animacja może być zbyt mroczna i poważna. Patrząc na popularność głównej serii i mnogość tytułów odpryskowych, można było się domyślić, że aktorska wersja pierwszego filmu serii to tylko kwestia czasu. Nowy "Jak wytresować smoka" właśnie wchodzi do kin, ale czy oferuje coś świeżego? Czkawka (Mason Thames) jest synem walecznego wodza wikingów (Gerard Butler), jednak sam nie przepada za przemocą. Chuderlak i niezdara, w którym trudno dopatrzeć się odwagi i zaciekłości godnej następnego przywódcy, pewnego razu przypadkiem zestrzeliwuje z nieba legendarną Nocną Furię. Po odnalezieniu rannego smoka chłopiec nieoczekiwanie się z nim zaprzyjaźnia, a ten po bliższym poznaniu przypomina bardziej przerośniętego kociaka niż krwiożerczą bestię. Czkawka postanawia przekonać wikingów, że oba gatunki mogą żyć w zgodzie. Problemem jest fakt, że równocześnie musi brać udział w treningu na łowcę, a tytuł ten otrzymuje się po… zabiciu smoka na oczach całej wioski. Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Dean DeBlois nie wymyśla koła na nowo. Twórca podpisujący się pod wszystkimi trzema filmami animowanymi z uniwersum smoczych jeźdźców, wychodzi z założenia, że nie trzeba poprawiać tego, co wcześniej zadziałało. Przenosi więc sceny z pierwszej animacji na grunt filmu aktorskiego bez najmniejszej ingerencji w fabularny szkielet, a większość z nich odtwarza w stosunku 1:1, stosując identyczne ujęcia i ruchy kamery. Nie jestem pewien, czy to jeszcze fanservice (miłośnicy pierwowzoru poczują się tu jak w domu, bo również miejsca i stroje zostały pieczołowicie odtworzone) czy może już autoplagiat (nie obowiązuje tu żelazna zasada "możesz przepisać zadanie domowe, ale zmień trochę, żeby nauczycielka się nie kapnęła"). O ile za remaki disneyowskich hitów odpowiadali nowi reżyserzy, o tyle DeBlois kręci jeszcze raz ten sam film, który pokazał światu już piętnaście lat temu, będąc współreżyserem i współscenarzystą pierwszego "Jak wytresować smoka".  Jednocześnie właśnie to kurczowe trzymanie się pierwowzoru uwypukla pewne problemy aktorskich adaptacji. Animacja z założenia operuje pewną umownością. Zarówno pod względem wyglądu bohaterów (często podkreślając ich fizyczny urok i pewne przerysowane cechy charakteru), jak i pewnych właściwości animowanych postaci (jak chociażby zwiększona odporność na obrażenia). Sprawia to, że ich perypetie śledzimy z przymrużeniem oka, co rzadko działa w przypadku żywych aktorów. Nieprzypadkowo w zamierzchłej historii kina tylko nieliczni (jak Chaplin, Keaton czy Lloyd) potrafili uczynić ze slapsticku sztukę i zmusić widza do zawieszenia niewiary w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Aktorska wersja "Jak wytresować smoka" ma więc ten problem, że próbuje oszukać odbiorcę na dwóch poziomach, zapraszając go do całkowicie wymyślonego świata, w którym jednak żyją prawdziwi ludzie. Ci, nieważne, jak dobrze byliby dobrani do swoich ról (Mason Thames wygląda kropka w kropkę jak Czkawka, Nick Frost potrafi uchwycić energię Pyskacza Gbura, a Gerard Butler wciela się w wodza Stoicka, któremu podkładał głos), nie są postaciami animowanymi – realizm odbiera im komiczną siłę i wynikający z projektów postaci urok. Przez to wiele scen, zwłaszcza tych opartych na fizycznym humorze (np. podczas treningów, w których udział biorą Czkawka, Astrid i Sączysmark), działa gorzej niż w animacji.  Mimo tych problemów, nowa wersja "Jak wytresować smoka" wciąż ma serce po właściwej stronie. Sprawdza się jako opowieść o wykuwaniu własnego losu, stawianiu czoła narzuconym oczekiwaniom i przeciwdziałaniu szkodliwym tradycjom. Konflikt napędzający fabułę zbudowany został na relacji Czkawki, pokojowo nastawionego do smoków, z ojcem, rozgoryczonym po śmierci żony, wychowanym w kulcie siły i przede wszystkim pragnącym zemsty. Motywacje i cele bohaterów są jasno określone, a sprawnie poprowadzona narracja i dobre tempo pozwalają przeżyć całe spektrum emocji podczas seansu: radość, wzruszenie czy chwile pełne napięcia (podczas spektakularnie zrealizowanej finałowej potyczki). Najwięcej frajdy wciąż daje obserwowanie relacji, która buduje się między Czkawką i Szczerbatkiem – zwłaszcza że ten drugi dalej jest uroczym słodziakiem, który momentalnie kradnie serca widowni. "Jak wytresować smoka" A.D. 2025 dla wielu widzów może być powtórką z rozrywki i osobiście nieco żałuję, że DeBlois nie skorzystał z okazji, żeby coś zmienić lub dodać, co mogłoby rzucić nowe światło na znaną nam historię. Jednocześnie film w takim kształcie udowadnia, że animacja z 2010 roku wciąż jest jedną z najlepszych w swojej kategorii. Wszystko, co tu działa, jest zaczerpnięte bezpośrednio z niej; to, co mniej się udało, jest natomiast efektem ograniczeń przyjętej formy wynikającej z próby przeniesienia animacji na grunt aktorski z zachowaniem charakteru tej pierwszej. Próby w tym wypadku co prawda udanej (zwłaszcza na tle niektórych koszmarnych live-action remake'ów konkurencyjnego studia), ale czy zasadnej – każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Choć w kinie bawiłem się dobrze, to na pewno chętniej wrócę do animowanych przygód Czkawki: nieskrępowanych konwencją i naturalnie akcentujących komediową nutę.