Polygonia – Dream Horizons
Surrealistyczna wersja muzyki klubowej. Monachium jest od ponad trzech dekad jednym z najważniejszych centrów nowej elektroniki w Niemczech. Tam działała niegdyś ceniona wytwórnia Disko B, potem Artykuł Polygonia – Dream Horizons pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.

Surrealistyczna wersja muzyki klubowej.
Monachium jest od ponad trzech dekad jednym z najważniejszych centrów nowej elektroniki w Niemczech. Tam działała niegdyś ceniona wytwórnia Disko B, potem DJ Hell prowadził Gigolo, stamtąd wywodzą się bracia Zenker, którzy zbudowali imponujący katalog Illian Tape. Do grona tych najmłodszych talentów z tegoż miasta należy też Lindsey Wang, która dała się poznać pod uroczym pseudonimem Polygonia.
Choć zdobyła klasyczne wykształcenie i zna grę na kilku akustycznych instrumentach, pod koniec minionej dekady zafascynowała się elektroniką. Zaczęła od didżejowania i jej hipnotyczne sety, balansujące od głębokiego techno do psychodelicznego ambientu, szybko przyniosły jej rozgłos w klubowym światku. Swoje podwoje otworzyły więc przed nią takie kluby, jak Tresor czy Berghain, o jej występy upomniały się też prestiżowe festiwale na całym świecie.
Na fonograficznym rynku zadebiutowała w 2019. Dziś ma w swej dyskografii trzy albumy w cyfrowym formacie oraz niezliczoną ilość winylowych EP-ek. Monachijska producentka wydaje nakładem dwóch własnych tłoczni – IO i QEONE – ale również w takich renomowanych oficynach, jak ARA (prowadzona przez Kangding Raya), Bambe (należąca do Bambounou) czy Mule Musiq. W minionym roku sensację wzbudziła wspólna płyta Polygonii i Rrose. Teraz jej śladem dostajemy solowy album artystki dla Dekmantela.
Specjalnością niemieckiej producentki jest przestrzenne techno. I dostajemy je tutaj w takich nagraniach, jak „Soul Reflections” czy „Secret Desire”. Muzykę tę cechuje szybka rytmika, uzupełniona rozwibrowanymi akordami i perkusyjnymi efektami. Blisko tego typu graniu zarówno do panoramicznej muzyki wydawanej przez Semanticę (szczególnie Cio d’Or), jak i micro-house’owych produkcji rodem z Perlona. Pod koniec płyty dostajemy zresztą soczysty house w wykonaniu Polygonii – w ozdobionym wibrafonową melodyką „Whirlwind Of Hearts”.
Monachijska twórczyni nie zamykała się nigdy w jednym gatunku. Tak jest i tutaj. W efekcie masywny dub osadzony na pulsujących breakach („Flakes Flying Upwards”) sąsiaduje z podrasowanym na plemienną modłę drum’n’bassem („Metaphysical Scribbles”) i synteztorową wariacją, pozbawioną tanecznego uderzenia („Gate To Amygdala”). Ambient w wykonaniu Polygonii przypomina zwiewne utwory Upsammy („Crystal Valley”), z kolei jazzowy finał kojarzy się z Jordanem GCZ („Essential Breath”).
Lindsey Wang chciała, żeby dwanaście utworów z „Dream Horizons” odmalowywały różne wizje z sennych marzeń. Nic więc dziwnego, że muzyka z płyty ma mocno psychodeliczny klimat: poza klubową rytmiką, główną rolę odgrywają w niej egzotyczne dźwięki syntezatorów, ale są one uzupełnione przetworzonymi głosami i wokalizami, poszatkowanymi partiami „żywych” instrumentów, a wszystko to tonie w studyjnych pogłosach. Tak brzmi surrealistyczna wersja muzyki klubowej w swej najbardziej pomysłowej wersji.
Dekmantel 2025
www.facebook.com/polygoniamusicandart
Artykuł Polygonia – Dream Horizons pochodzi z serwisu Nowamuzyka.pl.