Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu / Zan o bacheh

Irańskie kino w ostatniej dekadzie zalało festiwale filmowe politycznymi dramatami, opowieściami o torturach, wyrokach śmierci, rządowej propagandzie i bezsilności jednostki. Jednak na salony w tym millennium Persów nie wprowadził swoimi wielogodzinnymi społecznymi freskami Mohammad Rasoulof ani nie przywiózł "Taxi-Teheran" Jafar Panahi. Fenomenem, który ponownie zwrócił uwagę świata na filmowców

May 27, 2025 - 05:35
 0
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu / Zan o bacheh
Irańskie kino w ostatniej dekadzie zalało festiwale filmowe politycznymi dramatami, opowieściami o torturach, wyrokach śmierci, rządowej propagandzie i bezsilności jednostki. Jednak na salony w tym millennium Persów nie wprowadził swoimi wielogodzinnymi społecznymi freskami Mohammad Rasoulof ani nie przywiózł "Taxi-Teheran" Jafar Panahi. Fenomenem, który ponownie zwrócił uwagę świata na filmowców z kraju Szachów, było "Rozstanie" Asghara Farhadiego – produkcja niezainteresowana obalaniem reżimu i hołdowaniem opozycjonistom, a skupiona na trudach przyziemnej egzystencji: rozpadzie związku, rodzicielstwie, chorobie najbliższej osoby i niemożliwości związania końca z końcem. To właśnie do tych źródeł powraca Saeed Roustayi w filmie nazwanym po prostu "Woman and Child".

    Strach młodej kobiety przed małżeństwem i opuszczeniem swojej licznej rodziny ("Life and a Day"), czerpiący z amerykańskiego kina policyjnego thriller o niszczącej grze między detektywem a morderczym baronem narkotykowym ("30 gramów"), w końcu gorzka psychologiczna satyra rozpięta między "Skąpcem" Moliera a "Bohaterem" Farhadiego o samolubnej hipokryzji pokolenia ojców ("Leila i jej bracia"). Saeed Roustayi, mimo ledwie trzydziestu pięciu lat na karku i pozostając w cieniu obsypanych laurami ziomków, od niemal dekady uwodzi krytyków na największych festiwalach bezkompromisowością swoich filmów i odwagą w przedstawianiu wad irańskiego społeczeństwa z punktu widzenia niejednoznacznych postaci, pełnych wad i popełniających fatalne w skutkach błędy. Równie ambiwalentnie postrzegać może swój canneński debiut sprzed trzech lat, chociaż "Leila i jej bracia" zebrał świetne recenzje, a Francję opuszczał z nagrodą FIPRESCI, to niemal trzygodzinny film miał problemy w znalezieniu kupców wśród dystrybutorów, a w kraju zapewnił artyście wyrok sześciu miesięcy bezwzględnego więzienia za "opozycyjną propagandę przeciw islamskiemu systemowi". Nie zatrzymało to oczywiście jego kariery i chociaż najnowszy obraz nie potępia tak otwarcie sytuacji ekonomicznej państwa, a protagonistka tym razem ani na chwilę nie kwestionuje noszenia hidżabu, to ostrze kontestacji irańskiej codzienności pozostało równie bezwzględne.

 We wrześniu 2022 roku w Iranie wybuchł ruch "Woman, Life, Freedom" domagający się większej społecznej i obyczajowej wolności dla kobiet, a także sprzeciwiający się policyjnej brutalności. Jednym z efektów protestów stało się zwrócenie uwagi na życie i rolę kobiet per se, nie w odniesieniu do otaczających je mężczyzn. Właśnie takie spojrzenie prezentuje "Woman and Child", w roli protagonistki osadzając czterdziestopięcioletnią owdowiałą pielęgniarkę Mahnaz (Parinaz Izadyar). Kobieta w pracy flirtuje z uwodzicielskim kierowcą prywatnej karetki Hamidem (Payman Maadi, gwiazda "Rozstania"), który żyje z oszukiwania tamtejszego NFZ na fikcyjne zabiegi, w domu zaś próbuje zapanować nad dwójką równie bystrych, co zbuntowanych dzieci.     Żywym srebrem jest zwłaszcza wczesny nastolatek Aliyar (Sinan Mohebi promieniujący energią porównywalną tylko z młodym bohaterem "W drogę!" Panaha Panahiego). Chłopak ma najlepsze oceny w klasie, lecz bardziej niż prymusostwem zainteresowany jest bieganiem po szkolnych dachach oraz wymykaniem się do pobliskiej zawodówki, gdzie zarabia fortunę jako organizator i lokalny mistrz gry w kości. Jego poczucie dorosłości, efekt wychowania w patriarchalnym społeczeństwie jako jedyny mężczyzna w rodzinie prowadzi do pełnych nadziei i pewności siebie prób podrywu dwie dekady starszej rejestratorki z matczynej kliniki oraz zazdrości o swoją rodzicielkę. Nic dziwnego, że Mahnaz boi się mu przyznać do zbliżających się zaręczyn, a tragedia wisi w powietrzu.

 Rodzinny dramat, wypełniony ciągłym harmidrem rozmów, krzyków, sekretów i niedopowiedzeń przywodzi tu na myśl najlepsze filmu Cristiego Puiu. Podobnie jak w "Sieranevadzie" tak postaci, jak i śledząca je kamera, pozostają w ciągłym ruchu, z precyzyjnie wyreżyserowaną choreografią godną czołowego baletu, zaś to, co w danej scenie kluczowe nierzadko wyłuskać musimy z dalszych planów, przebić się wzrokiem i uwagą poza dominujący szum codzienności. Ta ambitna forma wizualna udaje się przede wszystkim dzięki wybitnemu montażowi Bahrama Dehghaniego, ikony i nestora perskiego kina, który pierwsze nagrody otrzymywał, zanim jeszcze większość ekipy (na czele z reżyserem) przyszła na świat. Jego doświadczenie odegrało kluczową rolę w artystycznym spełnieniu "Woman and Child", gdyż zaprowadza porządek w chaosie pomysłów i tematów, którymi film jest przeładowany. To prawdziwy społeczny fresk wielkiego miasta – rodem z "Lalki" – naokoło głównej historii kilkanaście postaci pobocznych przeżywa tu swoje własne dramaty, przemiany i drogi godne osobnego filmu i dające potencjał wielostronicowych analiz każda.

 Tak napakowana treścią produkcja z łatwością mogłaby wyalienować i po prostu zanudzić widza. W sukurs przychodzą jednak proste i uniwersalne emocje, którym całość jest podporządkowana: bezsilność, lęk przed samotnością, podawanie w wątpliwość własnej wartości, żałoba, chęć zemsty, znalezienia winnych, zaznania po prostu chwili ukojenia. Niby w greckiej tragedii chęć naprawienia jednego błędu, zapobiegnięcia zbliżającej się katastrofie, prowadzi jedynie do pogłębienia dramatu i jeszcze tragiczniejszych efektów. Władza, jaką Mahnaz sprawuje nad przebaczeniem, zemstą i własną przyszłością jest jedynie iluzoryczna, gdy każde działanie może przynieść niechciane trujące owoce. Jej koszmar może wybrzmieć dzięki wcielającej się w główną rolę Parinaz Izadyar, która stworzyła najlepszą aktorską kreację tego festiwalu, zapadający w pamięć obraz emocji kotłujących się we wnętrzu wycieńczonej i zdesperowanej jednostki.

 Energia i tempo godne "Anory", kłótnie i emocjonalne dysputy równie niezapomniane jak te w "Anatomii upadku" oraz powalający żywy portret pogrążonego w moralnym rozpadzie miasta. "Woman and Child" stanowi tchnienie świeżego powietrza w kostniejące powoli kino Iranu oraz jeden z najciekawszych społecznych obrazów ostatnich lat, jednocześnie wprost wywodzący się z Teheranu, jak i niezwykle zachodni i uniwersalny.