Wojna o wojnę / Wojna

Wojna to jeden z najbardziej wyeksploatowanych tematów w dziejach kina. Na ekranie bywa ona widowiskiem, moralnym napomnieniem albo koszmarem cierpienia i krwi. Czy da się o niej powiedzieć coś nowego? Film tandemu Ray Mendoza i Alex Garland udowadnia, że jak najbardziej. U nich wojna jest nudą, prozą, codziennością, które w jedną chwilę zamieniają się w krwawy absurd – feerię pyłu i flaków.

Jun 16, 2025 - 15:35
 0
Wojna o wojnę / Wojna
Wojna to jeden z najbardziej wyeksploatowanych tematĂłw w dziejach kina. Na ekranie bywa ona widowiskiem, moralnym napomnieniem albo koszmarem cierpienia i krwi. Czy da się o niej powiedzieć coś nowego? Film tandemu Ray Mendoza i Alex Garland udowadnia, Ĺźe jak najbardziej. U nich wojna jest nudą, prozą, codziennością, ktĂłre w jedną chwilę zamieniają się w krwawy absurd – feerię pyłu i flakĂłw. "Wojna" to hiperrealistyczna analiza przypadku, ktĂłra – rĂłwnieĹź przez wymowny tytuł – urasta do rangi symbolu. Ale jednocześnie to film niezwykle kontrowersyjny politycznie – bo pochylający się tylko nad jedną stroną konfliktu, jedynie w niej widzący cierpiące ofiary.  Ray Mendoza brał udział w misji w Iraku. W 2006 roku w Ramadi wraz ze swoim plutonem Navy SEALs przygotowywał pozycje snajperskie w ramach operacji piechoty morskiej. Niespełna dwadzieścia lat później napisał scenariusz i wyreĹźyserował wraz z Garlandem dokładną rekonstrukcję wydarzeń dnia, ktĂłry na zawsze odmienił Ĺźycie jego i pozostałych Ĺźołnierzy. Z tego względu na pierwszy plan wysuwa się szczegółowość relacji, przywiązanie do detalu, wręcz hiperrealistyczne podejście do procesu rekonstrukcji. Ale ma to swoje koszty. Ograniczenie się do punktu widzenia reprezentanta jednej strony konfliktu, ktĂłry – dodatkowo – opowiada o przeĹźytych wydarzeniach z perspektywy ofiary, redukuje moralną i polityczną warstwę historycznych wydarzeń do jednej słusznej wizji.  Akcja filmu zamyka się w kilkunastu godzinach. Zaczyna w środku nocy, gdy amerykańscy Ĺźołnierze zajmują jeden z domĂłw, by zrobić z niego punkt obserwacyjny. Wybudzają śpiące rodziny, wyburzają ścianę, zachowują się jak agresorzy nieprzejmujący się ludnością cywilną. Kilka godzin później, gdy domownikĂłw zamknięto w jednym pokoiku, rozpoczynają obserwację. To długa, Ĺźmudna i bardzo nieefektowna część pracy wojskowych. Za całą dramaturgię musi wystarczyć śledzenie podejrzanych mężczyzn przez lunetę snajperki, nasłuchiwanie enigmatycznych komend przez krĂłtkofalĂłwki i obserwowanie ruchĂłw ludności z perspektywy dronĂłw. Ale łatwo się domyślić, Ĺźe to tylko cisza przed burzą – twĂłrcy celowo wprowadzają widownię w stan uśpienia, by za chwilę ją wybudzić głośnym "bum!". I dzieje się tak całkiem dosłownie, bo w momencie, gdy do okupowanego pokoju zostaje wrzucony przez otwĂłr w ścianie granat. W wyniku wybuchu ranny zostaje jeden z Ĺźołnierzy, ktĂłrego trzeba ewakuować, a to wymaga kolejnych rozmĂłw, długich minut oczekiwania i przygotowywania strategii wyprowadzenia rannego. Chwilę później wojenny zamęt wybuchnie z całą mocą, rozrzucając wnętrzności, raniąc, okaleczając i przeszywając bĂłlem do granic.  TwĂłrcy starają się wytworzyć efekt szoku. Film rozpoczyna scena, w ktĂłrej Ĺźołnierze oglądają w wielkim podnieceniu teledysk do piosenki Erica Prydza "Call on me" pełen seksownych sportsmenek. MężczyĹşni krzyczą, wiwatują, śmieją się i świetnie bawią. Od razu widzimy, Ĺźe to zgrany zespół, pełen Ĺźycia i energii. Kolejne minuty filmu, rozgrywające się juĹź w zajętym domu, ten sąd potwierdzają. Koordynacja jest znakomita, zwierzchnictwo profesjonalne, strategie wykonywane perfekcyjne. Nie tylko bawić potrafią się razem, ale rĂłwnieĹź pracować. I dbać o siebie. Bo gdy dochodzi do ataku, zrobią wszystko, by wesprzeć kompana, uciskając rany i oszukując – Ĺźe to nie po niego idzie ratunek medyczny.  TwĂłrcom zaleĹźy, byśmy polubili tych chłopakĂłw, byśmy się do nich przywiązali, Ĺźeby nam na nich zaczęło zaleĹźeć. RĂłwnieĹź w tym celu zebrali śmietankę młodych, świetnych aktorĂłw, ktĂłrych widok na ekranie dodatkowo wywołuje dobre skojarzenia: Joseph Quinn znany jest choćby ze swojej charakterystycznej roli z ostatniego sezonu "Stranger Things", Cosmo Jarvis to odtwĂłrca głównej roli w cenionym serialu "Szogun", Charles Melton kradł ostatnio serca w "Obsesji", Michael Gandolfini jest aktorem z kaĹźdym filmem zyskującym na popularności, podobnie zresztą jak Kit Connor i Taylor John Smith. A samego Raya Mendozę zagrał D'Pharaoh Woon-A-Tai, znany z "Rdzennych i wściekłych". Trudno nie sympatyzować z tak utalentowaną zgrają aktorĂłw, ktĂłrzy juĹź wkrĂłtce zawładną Hollywoodem.  Tym bardziej Ĺźe reĹźyserzy doskonale wiedzą, co robią. Ograniczają czas i miejsce, oczyszczają przekaz ze wszystkiego, co zbędne i niepotrzebnie widowiskowe. Skupiają się na twarzach i osobowościach bohaterĂłw – byśmy w kaĹźdym dostrzegli człowieka owładniętego skrajnymi emocjami: od skupienia i odpowiedzialności przez współczucie i solidarność po strach i rezygnację. Z tym większą mocą uderza w nas absurd wojny – niepotrzebnie przelewana krew, rozrzucane wnętrzności, poharatane ciała, pogrążone w konwulsjach cierpienia. Teza filmowcĂłw jest jasna: wojna to niepotrzebny bĂłl. Ale rĂłwnieĹź – honor, współpraca, braterstwo. Ale tylko wewnątrz jednej ze stron konfliktu.  Film Mendozy i Garlanda przyjmuje skrajnie amerykański punkt widzenia – choć juĹź od dawna wiemy, Ĺźe wojna w Iraku do sprawiedliwych i potrzebnych nie naleĹźała. Szkoda, Ĺźe twĂłrcy nie byli wstanie wznieść się ponad polityczne podziały i nie zuniwersalizowali przekazu – pokazując, Ĺźe niepotrzebne ofiary padały po obu stronach konfliktu; Ĺźe wojna jest piekłem zawsze i dla wszystkich. A nie tylko dla AmerykanĂłw, ktĂłrzy – przecieĹź – sami ten konflikt wywołali. Ale trudno jest tego oczekiwać od człowieka, ktĂłry sam był zaangaĹźowany w jedną ze stron, przeĹźył przedstawiane wydarzenia i wyszedł z nich z ogromną traumą. Trudno relatywizuje się własne doświadczenia – szczegĂłlnie tak drastyczne. Nie w porządku byłoby rĂłwnieĹź odbierania heroizmu mężczyznom uwikłanych w tę sytuację przez rządzących. Faktem jednak pozostaje, Ĺźe ideologia bardzo mocno przesłoniła w tym przypadku świetną reĹźyserską robotę. Â