"Nabrzeże" chce być jak "Yellowstone" zanurzone w klimacie rodem z "Ozark" – recenzja serialu Netfliksa

Jak uratować podupadający rodzinny interes? Telewizja uczy, że wystarczy wejść... The post "Nabrzeże" chce być jak "Yellowstone" zanurzone w klimacie rodem z "Ozark" – recenzja serialu Netfliksa appeared first on Serialowa.

Jun 22, 2025 - 11:10
 0
"Nabrzeże" chce być jak "Yellowstone" zanurzone w klimacie rodem z "Ozark" – recenzja serialu Netfliksa

Jak uratować podupadający rodzinny interes? Telewizja uczy, że wystarczy wejść w biznes narkotykowy, a „Nabrzeże” to kolejny serial pokazujący, jakie są tego konsekwencje.

Rodzinne sagi zawsze dobrze sprzedawały się na małym ekranie, a dziś za sprawą m.in. „Yellowstone” przeżywają prawdziwy renesans popularności. Korzystając z trendu, Netflix zmiksował wielopokoleniową dramę z kryminalną historią rodem z „Ozark” i tak oto powstało „Nabrzeże„. Czy Buckleyowie mają jednak realną szansę zostać z nami na dłużej i stać się naszymi kolejnymi Duttonami lub Byrde’ami?

Nabrzeże – o czym jest nowy serial Netfliksa?

Akcja serialu, którego twórcą jest Kevin Williamson („Jezioro marzeń”) rozgrywa się w fikcyjnym Havenport – portowym miasteczku w Karolinie Północnej, gdzie rodzina Buckleyów pełni rolę lokalnych magnatów. A raczej pełniła, bo ich kiedyś bardzo rentowny interes rybacki kierowany przez Harlana Buckleya (Holt McCallany, „Mindhunter”) podupadł tak samo jak on, gdy dwa zawały zmusiły go do oddania sterów w firmie. Jego syn, Cane (Jake Weary, „Królestwo zwierząt”), do orłów biznesu jednak nie należy, więc chcąc ratować rodzinne imperium przed pójściem na dno, szuka rozwiązania w najgorszym możliwym miejscu i angażuje się w przemyt narkotyków.

nabrzeże czy warto oglądać
„Nabrzeże” (Fot. Netflix)

Wiadomo, to wszystko tylko na chwilę. Kilka kursów, żeby spłacić długi i będzie po sprawie. Ale wtedy coś oczywiście idzie nie tak – dostawa zostaje zakłócona, załoga statku kończy na dnie oceanu, a warty kupę kasy nielegalny towar przepada bez śladu. Teraz trzeba nie tylko zatrzeć ślady przed lokalnymi władzami i węszącym na miejscu agentem DEA, ale też jak najszybciej znaleźć winnych. W końcu równie tajemniczy, co groźni dostawcy nie będą zadowoleni, co stawia Buckleya juniora w dość kłopotliwym położeniu.

Od czego ma się jednak ojca? Ten co prawda trochę się powścieka i może nawet dać klapsa przyłożyć, ale że sam ma spore doświadczenie w szemranych interesach, to wie, jak się takie rzeczy załatwia. Inna sprawa, że raz wprawione w ruch domino trudno zatrzymać, więc na Buckleyów spadają kolejne kłopoty, a sytuacja staje się coraz poważniejsza.

Nabrzeże to mnóstwo wątków i żadnego oryginalnego

Nietrudno zgadnąć, że cała powyższa afera to tylko punkt wyjścia dla znacznie dłuższej i bardziej skomplikowanej historii, która nie ma zakończyć się na jednym sezonie. Czy ten plan wypali, to się dopiero okaże, natomiast już teraz widać, że twórca nie zamierza długo testować cierpliwości widzów. Już podczas pierwszych ośmiu odcinków dzieje się zatem bardzo dużo i bardzo szybko, a narkotykowy wątek to tylko wierzchołek fabularnej góry lodowej, która zawiera znacznie więcej Buckleyów.

nabrzeże opinie serial netflix
„Nabrzeże” (Fot. Netflix)

Zacznijmy od żony Harlana, Belle (Maria Bello, „Agenci NCIS”), która prowadzi rodzinną restaurację i w tajemnicy przed mężem również stara się ratować wspólne interesy. W mniejszym stopniu do pomocy pali się ich córka Bree (Melissa Benoist, „Supergirl”), która przez narkotyki straciła prawo do opieki nad nastoletnim synem Dillerem (Brady Hepner, „Przesilenie zimowe”), więc teraz stara się odzyskać jego zaufanie i pozycję w rodzinie.

Dodajmy do tego chwiejne małżeństwo Cane’a i Peyton (Danielle Campbell, „The Originals”), które oprócz przestępczych powiązań skomplikuje pojawienie się na horyzoncie jego dawnej szkolnej sympatii Jenny (Humberly González, „Ginny & Georgia”), a otrzymamy prawie pełen krajobraz. Prawie, bo jak wspominałem, scenariusz wręcz kipi od wątków, a scenarzyści za punkt honoru przyjęli, żeby zaskoczyć widzów kilka razy na odcinek. Szkoda jednak, że poszli przy tym w ilość, a nie w jakość, bo fabularnie „Nabrzeżu” bliżej do pulpowej opery mydlanej niż ambitnego dramatu.

Nabrzeże jest jak Ozark i Yellowstone dla mniej ambitnych

Problemy serialu można by wymieniać długo, a pierwsze z nich widać już od samego początku. Bo kłopotliwy jest już fundament tej historii, do której Williamsona zainspirowały własne doświadczenia z młodości, gdy jego ojciec spędził trochę czasu w więzieniu aresztowany za przemyt marihuany, którego dopuścił się, żeby utrzymać rodzinę. Można się domyślać, jak trudna musiała to być decyzja i jakie były jej konsekwencje, więc tym bardziej dziwi, że wyborom bohaterów nie towarzyszą właściwie żadne emocjonalne ciężary.

nabrzeże recenzja serial netflix
„Nabrzeże” (Fot. Netflix)

Przeciwnie, jeden krok pociąga tu za sobą kolejne w iście ekspresowym tempie, a nawet fundowane przy tym bliskim traumy nie są w stanie skłonić nikogo do szczególnej refleksji. Owszem, podkreśla się, że Buckleyowie mają swoje za uszami, ale w fabule brakuje złotego środka, a przez to choćby pozorów autentyzmu. Harlan raz jest ojcem chroniącym rodzinę, a chwilę potem bezwzględnym gangsterem. Z Cane’a i Belle próbuje się zrobić postaci, które ewoluują na przestrzeni sezonu, a w rzeczywistości w ich decyzje zmieniają się o 180 stopni. W przypadku Bree trudno w ogóle powiedzieć, co kieruje jej postępowaniem, bo twórcy nie udzielają zbyt wielu informacji.

Dochodzi do tego, że najsensowniej napisany w serialu jest niejaki Grady (Topher Grace, „Różowe lata 70.”), socjopatyczny baron narkotykowy, czyli postać z założenia działająca bez sensu. Swoją drogą znaczące, że wraz z jego pojawieniem się w połowie sezonu „Nabrzeże” nabiera zdecydowanie więcej barw, staje się mniej przewidywalne i zwyczajnie ciekawsze. Nie wystawia to laurki głównym bohaterom, ale przede wszystkim jest kamykiem do ogródka scenarzystom, którzy zbudowali niemal całą intrygę na pozbawionych krzty życia, wielokrotnie przerabianych kliszach i banałach.

Nabrzeże – czy warto oglądać nowy serial Netflix?

Porównania do „Yellowstone” i „Ozark”, które nasuwają się tutaj automatycznie, są zatem nie tyle błędne, co po prostu mówimy o serialach grających w zupełnie innych ligach. Podobnych tematycznie, ale pod względem jakości oddalonych od siebie, jak Montana i jezioro Ozark od Atlantyku. A skoro już przy nim jesteśmy, to warto też podkreślić, że „Nabrzeże” nawet ze swojej lokacji nie potrafiło zrobić pożytku – wszystko wygląda plastikowo i sztucznie, a jedynym „morskim” motywem, jaki zapadł mi w pamięć, był specyficzny fetysz wodnych stworzeń wykorzystywanych tu w niecodziennych celach.

nabrzeze recenzja serialu
„Nabrzeże” (Fot. Netflix)

Wszystko to, w połączeniu z okropnymi dialogami (mój faworyt to: „Czemu nie masz na sobie majtek? Bo czasem ich nie noszę”), scenariuszową łopatologią, bohaterami bez osobowości i płytkimi relacjami między nimi sprawia, że „Nabrzeże” wygląda jak typowy serial stworzony przez netfliksowy algorytm. Dokładnie z tych samych powodów można oczywiście zakładać, że odniesie sukces, bo gwarantuje seans krótki, szybki i niewymagający od widza absolutnie niczego. A że do tego sporo w nim karykaturalnej przemocy, absurdalnych twistów i seksu (w grzecznym wydaniu), to wysokie miejsce w top 10 gwarantowane.

Oczywiście skłamałbym, mówiąc, że kilka godzin spędzonych w towarzystwie Buckleyów było absolutną męczarnią. „Nabrzeże” to serialowy fast food. Ma niezłe tempo, mimo ogólnej głupoty potrafi wciągnąć, a choć los bohaterów jest widzowi kompletnie obojętny, to przynajmniej chce się zobaczyć, co tym razem odwali Topher Grace, który obsadzony wbrew jakimkolwiek konwenansom, bawi się absolutnie fantastycznie i rozsadza od środka produkcję pełną dobrych aktorów wygłaszających z kamiennymi twarzami idiotyczne teksty. Dla samej sceny, w której Grady parodiuje „zestresowaną minę” Harlana, warto ten serial obejrzeć. Resztę i tak zapomnicie w minutę po napisach końcowych.

Nabrzeże jest dostępne w serwisie Netflix

The post "Nabrzeże" chce być jak "Yellowstone" zanurzone w klimacie rodem z "Ozark" – recenzja serialu Netfliksa appeared first on Serialowa.