GOŚCIE. Szalone science fiction na tropach Spielberga i Jodorowsky’ego

Goście to film jedyny w swoim rodzaju, choć pozszywany ze strzępów innych produkcji. Film zaczyna się od sceny konfrontacji dwóch zakapturzonych postaci, brodatego starca i małej dziewczynki, rozgrywanej w krajobrazie przypominającym obcą planetę. Potem przenosimy się do futurystycznej szklarni, w której stylizowany na Jezusa Chrystusa guru opowiada łysym dzieciom o trwającym od wieków konflikcie między […]

Jun 22, 2025 - 11:10
 0
GOŚCIE. Szalone science fiction na tropach Spielberga i Jodorowsky’ego

Goście to film jedyny w swoim rodzaju, choć pozszywany ze strzępów innych produkcji.

Film zaczyna się od sceny konfrontacji dwóch zakapturzonych postaci, brodatego starca i małej dziewczynki, rozgrywanej w krajobrazie przypominającym obcą planetę. Potem przenosimy się do futurystycznej szklarni, w której stylizowany na Jezusa Chrystusa guru opowiada łysym dzieciom o trwającym od wieków konflikcie między dwoma potężnymi kosmitami: złym arcyłotrem Zateenem a prawym komandorem Yahweh. Po wielkiej kosmicznej bitwie Zateen uciekł na Ziemię – i choć Yahweh wytropił go i wyeliminował, wcześniej złoczyńca zdążył spłodzić z ludzkimi kobietami dziesiątki dzieci, a ich potomkowie nadal żyją na naszej planecie. Jedną z nich jest Katy, ośmiolatka obdarzona talentami telekinetycznymi. Jej ojczym Raymond należy do tajnej grupy satanistycznej, która zamierza sprowadzić na świat Zateena, a jedyną osobą zdolną pokrzyżować ten plan jest Jerzy Colsowicz, tajemniczy starzec legitymujący się paszportem… Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Powyższy opis nie oddaje sprawiedliwości Gościom, prawdopodobnie jednemu z najdziwniejszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Pomysł na fabułę zrodził się w głowach Ovidia G. Assonitisa i Giulio Paradisiego. Ten pierwszy to producent, scenarzysta i reżyser, który ma na koncie pracę nad takimi tytułami jak Macki (1977) i Pirania II: Latający mordercy (1982). Ten drugi pracował z Federico Fellinimi przy Słodkim życiu (1960) i Osiem i pół (1963), zanim zainicjował samodzielną karierę reżyserską. Goście to produkcja włosko-amerykańska: film kręcono w Atlancie i rzymskim studiu Cinecittà, ekipa techniczna składała się głównie z Włochów, natomiast obsadę zdominowały pierwszoligowe hollywoodzkie gwiazdy: John Huston, Mel Ferrer, Glenn Ford, Lance Henriksen, Shelley Winters i… słynny reżyser Sam Peckinpah (jedynym Włochem pośród aktorów był Franco Nero). I pomyśleć, że przy takiej obsadzie budżet całości zamknął się w 800 tysiącach dolarów!

Ta dziwaczna hybryda horroru i science fiction powstała z wyraźnej inspiracji Dzieckiem Rosemary (1968) Romana Polańskiego, Egzorcystą (1973) Williama Friedkina, Omenem (1976) Richarda Donnera, Bliskimi spotkaniami trzeciego stopnia (1977) Stevena Spielberga i Furią (1978) Briana De Palmy, a także paleoastronautycznymi teoriami Ericha von Dänikena, według których bogowie byli w rzeczywistości kosmitami. Na dobitkę niektórych sekwencji nie powstydziliby się Alejandro Jodorowsky w Świętej górze (1973) czy Nicolas Roeg w Człowieku, który spadł na Ziemię (1976). Zapożyczenia są tak bezczelne, że czasami graniczą z plagiatem. Fabuła jest wywiedziona wprost z kina i literatury klasy B (lub niższej), rwana narracja ucierpiała na skutek chaotycznego montażu, a nastrój niedorzecznej muzyki często zupełnie rozmija się z atmosferą całości. A jednak na przekór wszystkim wymienionym przywłaszczeniom i defektom Goście to produkcja ze wszech miar godna uwagi.

Najbardziej zdumiewa to, że ze strzępów innych filmów pozszywano utwór na wskroś oryginalny i jedyny w swoim rodzaju. Goście przypominają dzieło ambitnych znawców filmowej klasyki, którzy są jednocześnie zwariowanymi anarchistami pragnącymi wywrócić do góry nogami prawidła sztuki filmowej. Zwroty akcji są tak liczne i nieprzewidywalne, że można by obdarować nimi pięć innych filmów, a kiedy widz sądzi, że rozgryzł już kierunek, w jakim zmierza akcja, twórcy wyprowadzają go z tego błędu. Na dobitkę przez długi czas mylą tropy: mniej więcej do połowy filmu nie jest do końca jasne, kto jest tu protagonistą, a kto antagonistą! Zamierzone działanie czy efekt dyletanctwa? Trudno orzec, ale efekt jest zdumiewający: zagadkowy, chwilami absurdalny, ale niezmiennie wciągający i hipnotyzujący film o wysokim pierwiastku rozrywkowym. Goście nie są zapomnianym klejnotem kina science fiction, ale dostarczają mnóstwo radości.